W Kitzbühel poza Streif’ą
Miniony weekend w Kitzbühel stał oczywiście pod znakiem najsłynniejszego biegu zjazdowego świata, czyli Hahnenkamm-Rennen (oraz rozgrywanych tu w jego cieniu innych konkurencji alpejskiego Pucharu Świata: supergiganta i slalomu). Ale naturalnie Alpy Kitzbühelskie nie kończą się na opisywanej już tu legendarnej Die Streif.
Zwłaszcza, że sama Streif’a nawet w okresie, gdy nie są na niej rozgrywane zawody, jest tylko w części udostępniana dla tzw. zwykłych narciarzy. Ci mogą jedynie wczuć się w rolę zawodników w specjalnym symulatorze rozgrywanego na niej biegu zjazdowego oraz zwiedzić budkę startową i rodzaj muzeum trasy nazwanym znamiennie „Hall of legends”.
Obejmujący okoliczne góry region Kitz Ski Unlimited to 170 km przygotowanych tras, obsługiwanych przez 54 kolejki i wyciągi oraz 700 armatek śnieżnych i 40 ratraków. O ile na trasach nad samym Kitzbühel bywa tłoczno (wyjątkiem są te najtrudniejsze), to wystarczy nowoczesną gondolą 3S (w niektórych miejscach kabiny wiszą 400 metrów nad ziemią!) przedostać się na sąsiadujący masyw Resterhöhe, by jeździć już niemal samemu.
Trasy są tu tyleż szerokie (choć po części biegną leśnymi przecinkami), co o urozmaiconej konfiguracji – więc mogą zadowolić wszystkich. Wytyczono je w większości między 1200 a 2000 m n.p.m., ale dolina, w której położone są Kitzbühel, Aurach, Jochberg i Pass Thurn czy też sąsiadujący z nimi (a objęty tym samym karnetem) rejon Kirchbergu i Aschau, słyną, jak zresztą całe Alpy Kitzbühelskie, nie tylko z obfitych opadów, jak z kilku innych czynników sprzyjających długiemu utrzymywaniu się dobrych warunków śniegowych. To temat sam w sobie – a więc na kolejną opowieść.
Teraz tylko jeszcze co nieco o samym Kitzbühel: jego historia sięga XII w., więc miasteczko – prócz Streif’y i innych tras – szczyci się choćby piękną starówką. Do tego dochodzą luksusowe hotele (ledwie w połowie grudnia ub. roku otwarto kolejny pięciogwiazdkowiec: The Royal Spa Kitzbühel Hotel) i pensjonaty oraz mnóstwo świetnych restauracji (7 z nich może pochwalić się wyróżnieniami przyznanymi przez tak prestiżowe instytucje, jak Michelin Guide i Gourmet). A dla chętnych także kasyno.
Nic dziwnego, że w Kitzbühel tanio nie jest. Dość powiedzieć, że w miejscowej szkole narciarskie pod wymowną nazwą Rote Teufel (Czerwone Diabły) za 6-dniowy kurs dla dzieci trzeba zapłacić 170 euro, a za dwie godziny jazdy z instruktorem przed południem – 150 euro.
Ale aby jeździć w Kitz Ski Unlimited wystarczy wynająć dużo tańszą kwaterę w którejś z sąsiednich wiosek.