Jak się tworzy świetną stację, czyli dzieje The Großglockner Ski Resort
Kals przez wieki było malutką wioską skrytą w jednej z niezliczonych dolin wschodniego Tyrolu. W ostatnich latach stało się tymczasem częścią świetnego – i wciąż mającego tzw. potencjał – regionu narciarskiego. A dla mnie może nawet odkryciem nr 1 tego sezonu.
Nad Kals z Großglocknerem w tle (fot. Dariusz Urbanowicz)
Pierwsze wyciągi powstały w Kals na początku lat 60. ub. wieku. Atutem miejsca było wysokie położenie: osada znajduje się na 1400 m n.p.m. Magnesem był też majestat górującego nad nią najwyższego szczytu austriackich Alp – Großglockner ma wszak 3798 m n.p.m., a i sam jego profil robi wrażenie.
Problem polegał na tym, że trasy w Kals, choć już wtedy były atrakcyjne, były wówczas niezbyt liczne. Na dodatek, by na nie dojechać, trzeba było, po odbiciu z przecinającej region z południa na północ drogi między Kitzbuhel a Lienz, długo wspinać się wąską, krętą i stromą szosą lokalną.
Pierwszy przełom nastąpił przed pięciu laty. Oddano wtedy do użytku gondolę, prowadzącą z wioski na położony vis a vis Großglocknera szczyt Cimaros (wedle tablic na tamtejszej, ciekawej skądinąd architektonicznie i wystrojowo, a docenianej także w przewodnikach kulinarnych, restauracji/hotelu Adler Lounge, liczy on 2621 m n.p.m. – tymczasem wedle niektórych map ma „jedynie” ponad 2400 m n.p.m.).
Pośrednia stacja gondoli z Kals na Cimaros
Równocześnie z drugiej strony grani tego masywu pociągnięto nowoczesny, sześcioosobowy wyciąg krzesełkowy.
Obie te inwestycje pozwoliły połączyć tereny narciarskie Kals ze stokami ośrodka Matrei, leżącego przy wspomnianej przelotowej trasie Kitzbuhel (a więc także Monachium czy Innsbruck) – Lienz.
W efekcie do dyspozycji narciarzy i snowboardzistów jest teraz 110 km tras, a na te w Kals dostać się już dużo łatwiej.
Nowy obszar nazwano The Großglockner Ski Resort. Jeździ się tam cudnie. Choć już koniec marca, to jakość śniegu jest wciąż, z racji wysokości, doskonała. Widoki zaś godne najlepszych partii wysokich partii Alp (choć mogłem się nimi cieszyć tylko wtedy, gdy ustępowały zalegające akurat nad niższymi partiami gór chmury).
O ile na zboczach Kals przeważają trasy czarne i czerwone, to stoki nad Matrei zakwalifikowane są zwykle jako czerwone bądź niebieskie. Ale używanie mają i ci, którzy lubią wyskoczyć poza trasy – czy to na odkryte zbocza, czy w leśne przecinki. Jest to, co we freeridzie najlepsze: urozmaicony teren, dzikie widoki, brak tłumu.
Jeden z terenów freerideowych na zboczach Kals
A drugim przełomem w najnowszych dziejach Kals było otwarcie w grudniu ub. roku wybudowanego na krańcu wioski luksusowego hotelu i podobnie ekskluzywnych apartamentów. Kompleks nazwano Gradonna Mountain Resort, a należy on do Schultz Gruppe, jednej z najbardziej znanych w branży narciarsko-hotelarskiej rodzin Austrii.
Motto Gradonny brzmi: „prawdziwy relaks, bez kompromisów”. I faktycznie: tak nowocześnie i luksusowo, ale też z klasą, zaaranżowanych apartamentów jeszcze nie widziałem. Dość powiedzieć, że w każdym jest m.in. sauna, pralnia i solarium. Mini solaria są zresztą także w tzw. suits hotelowych.
A okna wszystkich sypialni wychodzą bądź na Großglockner, bądź na Cimaros.
W kompleksie znajdują się także… delikatesy, sklep ze sprzętem sportowym (świetnie zaopatrzony), wypożyczalnia, serwis, sale zabaw dla dzieci (z mini ścianką wspinaczkową), kompleks spa, dwa baseny wewnętrzne i jeden zewnętrzny (z gorącą, choć nie termalną, wodą), podziemny parking dla wszystkich itp.
W sumie Gradonna może gościć ponad 600 osób. Wybierający hotel mają oczywiście w jego cenie wyżywienie i wszelkie usługi wellness, ale ze spa mogą też korzystać mieszkający w apartamentach. Na razie ceny – zwłaszcza zważywszy na standard – nie są abstrakcyjnie wysokie (promocja nowego obiektu). W przyszłym sezonie mają jednak o ok. 10 proc. wzrosnąć…
Menager Gradonny długo opowiada przybyszom o ekologicznych technologiach użytych przy jej budowie (użyto m.in. miejscowego kamienia, a wnętrza wykonane są głównie z, przepięknie zresztą pachnącej, limby rosnącej gęsto w okolicznych lasach). Sami mieszkańcy Kals nadal jednak nie mogą przyzwyczaić się do widoku ingerującej swoją wysokością w krajobraz doliny konstrukcji hotelowej wieży. O ile nie dziwiłaby ona, na przykład, we Francji, to w Austrii zwyczajem są jednak niższe i wkomponowane w góry budynki.
Równocześnie po otwarciu Gradonny ruch turystyczny w wiosce już wzrósł o 18 proc… A może też niektórzy goście kompleksu zechcą z czasem spróbować wakacji w zacisznych – dużo tańszych i innych w klimacie – pensjonatów w samej osadzie?