Rocker na Tuxie
Akcję promującą technologię „rocker” zorganizował w miniony weekend na lodowcu Hintertux Intersport Polska i Salomon. Można było wypróbować ponad 150 modeli z tegorocznych kolekcji ośmiu wiodących firm.
Jedna z grup testerów Intersport Polska, Hintertux 2012
O historii tej rewolucyjnej zmiany w konstrukcji nart (co najmniej na miarę wprowadzenia stalowych krawędzi i tzw. carvingów) już tu kilkakrotnie pisałem m.in. („Rocker dobry na wszystko” 29 listopada 2010 r. oraz „Rocker dobry na wszystko II” 1 grudnia 2010 r.).
Przypomnijmy tylko: narty carvingowe sprawdzają się na szerokich, przygotowanych zboczach, ale… tylko tam, a i to nie zawsze. Tymczasem idealne warunki zdarzają się rzadko. Rano wyratrakowane trasy są zmrożone. Potem zdarza się chwila tzw. Sztruksu, lecz rychło pojawiają się garby lub obszary lodu albo też śnieg staje się mokry. Gdy mocno pada, na nartostradzie jeździ się w głębokim śniegu. Wreszcie: każdy narciarz ma ochotę spróbować puchu.
Wyjściem okazał się rocker. Narta wykorzystująca tę technologię jest i skrętna, i stabilna. Jest dłuższa niż carvingowa, ale uniesione dużo wcześniej niż dotąd dzioby powodują, że gdy leży na śniegu, przylega doń tylko we fragmencie. W modelach do jazdy w puchu – w 40 proc. W uniwersalnych (grupa all mountain) – w 60 proc. A w tych na przygotowane trasy – w 90 proc. De facto jest więc… krótsza niż w rzeczywistości. To sprawia, że nawet początkującym łatwo wykonać skręt.
Gdy zaś ktoś potrafi jeździć na krawędziach, obszar docisku do śniegu znacząco się wydłuża i sięga niekiedy całej ich długości. To gwarantuje stabilność na twardym podłożu.
Wreszcie kiedy narty z rockerem znajdą się w puchu czy miękkim śniegu, uniesiony dziób oraz duża powierzchnia ślizgu utrzymują je na powierzchni.
Nic dziwnego, że rocker z rewolucji stał się standardem. Do swoich kolekcji takie narty wprowadziły już wszystkie znaczące firmy (niektóre także do nart z grupy race).
Testowaniu wszechstronności rockera na Hintertux sprzyjała – prócz olbrzymiej gamy modeli do wypróbowania – także pogoda. Otóż początkowo nawet powyżej 3000 m n.p.m. śniegu było bardzo mało, trasy więc były twarde, ze sporymi partiami lodu. Potem zaczęło z lekka popadywać – warunki na trasach były więc mocno zróżnicowane. W niedzielę sypało już na całego – i można było wreszcie spróbować rockera w ok. 40 cm warstwie puchu.
Dodatkową atrakcją była możliwość pojeżdżenia w towarzystwie Karoliny Riemen, najlepszej w kraju narciarki skicrossowej (w minionym sezonie dwa piąte miejsca w zawodach rangi Pucharu Świata, reprezentantki Polski na igrzyskach w Vancouver, a najpewniej także na najbliższe zimowe igrzyska Soczi). Co więcej, cierpliwie tłumaczyła ona zasady działania rockera w zależności od używanej techniki jazdy i korygowała błędy („Zostawia pan nieco dolną nartę. Trzeba mocniej cisnąć”).
Autor na rockerowych Salomonach BBR (Hochzeiger, grudzień 2010) (fot. Dariusz Urbanowicz)
O korzyściach z rockera w jeździe poza trasami opowiadał też Andrzej Osuchowski, jeden z czołowych w Polsce freeriderów. Zauważył m.in., że szerokie i długie narty z rockerem umożliwiają wytyczanie własnych „linii” w puchu dużo większej niż dotąd grupie narciarzy. Podczas zjazdu nawet w bardzo głębokim śniegu narciarz nie musi już – jak do niedawna – obciążać tyłów nart, by dzioby nie zapadły się pod powierzchnię. Teraz może jechać w naturalnej, niemal takiej jak na przygotowanej trasie, pozycji – a ta i ułatwia manewrowanie, i jest mniej męcząca.
O tym, które narty wzbudziły wśród uczestników testów największy entuzjazm, już wkrótce.