Urodziny Gubałówki
To już 85 lat… Był 20 grudnia 1938 r., kiedy na szczyt Gubałówki (1126 m n.p.m.) wyruszył pierwszy wagonik nowej kolei linowo-terenowej.
Liczącą 1300 m trasę pokonywał w kilka minut, a jednorazowo mógł zabrać ponad 80 osób.
Inicjatorem i dobrym duchem przedsięwzięcia był inż. Aleksander Bobkowski, ówczesny prezes Polskiego Związku Narciarstwa i Popierania Turystyki, a równocześnie minister komunikacji.
Najpierw góra słynęła jako miejsce kuracji dla cierpiących na choroby płuc. Z czasem dopiero odkryli ją narciarze. W 1907 r. zorganizowano na niej pierwszy kurs jazdy na nartach. Instruktorami byli pionierzy zakopiańskiego narciarstwa: Henryk Bobkowski, Mariusz Zaruski i Mieczysław Karłowicz. W 1929 r. na zboczach Gubałówki rozegrano pierwsze zawody w narciarstwie z udziałem kobiet.
Idea połączenia Gubałówki z Zakopanem pojawiła się niedługo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ale uznano wówczas, że po kataklizmie I wojny światowej są w kraju pilniejsze potrzeby. Pomysł wrócił w związku z rosnącą popularnością Zakopanego jako zimowego kurortu o nie tylko rodzimej, ale i europejskiej renomie. Swoje robiły choćby rozmaite zawody międzynarodowej rangi – w tym plany rozegrania pod Tatrami w 1939 r. mistrzostw świata FIS. Nie bez znaczenia był wreszcie sukces podobnych inwestycji, czyli rekordowej pod względem tempa budowy kolei linowej na Kasprowy Wierch w 1936 r. oraz uruchomionej w Krynicy-Zdroju kolei linowo-terenowej na Górę Parkową. Zresztą i kolejka na Gubałówkę mogła szczycić się tym, że powstała w zaledwie 168 dni.
Dzięki kolejce Gubałówka rychło stała się jedną z głównych atrakcji Zakopanego – nie tylko narciarskich, ale też choćby kulturalnych i, by tak rzec, towarzyskich.
Legendarne stało się chociażby zażywanie na jej szczycie kąpieli słonecznych, zwłaszcza że można było też podczas nich podziwiać panoramę całych Tatr.
Kolej służyła w końcu miejscowym, którzy mieli tam swoje domostwa.
PS I ja właśnie na Gubałówce doskonaliłem w latach 80, czyli w swoich czasach licealnych i studenckich, skręty i szusy. Wraz z przyjaciółmi potrafiliśmy zaliczyć dziennie i ponad 20 zjazdów (szczęśliwie mogłem korzystać z 80-proc. zniżki na bilety przysługującym członkom rodzin kolejarzy 😊). Potem jednak zjeżdżać zacną trasą wzdłuż kolejki już się nie dało – właściciele działek postawili tam płoty.