Stołeczny debiut świata śniegu
Przez miniony weekend warszawski Stadion Narodowy gościł Snow Expo – czyli spotkanie branży narciarskiej i jej potencjalnych klientów. W Polsce takiej imprezy jeszcze nie było.
Pomysł jest tyleż prosty, co sensowny: chodzi o to, by pasjonaci nart (i innych desek) mieli przed sezonem szansę zapoznać się w jednym miejscu z ofertami wiodących producentów sprzętu, stacji i regionów narciarskich oraz biur podróży. Za dodatkowe magnesy służyć mogą spotkania z gwiazdami dyscyplin zimowych, pokazy filmów górskich czy prelekcje fachowców tyczące doboru wyposażenia lub przygotowania kondycyjnego (ale i skutków jego ewentualnego braku).
I choć odpowiedniki takiego konceptu w krajach alpejskich praktykowane są w różnych, mniej lub bardziej rozwiniętych formach od lat, to w Polsce (szczycącej się prawie czterema milionami obywateli deklarujących uprawianie narciarstwa) do tej pory takiej imprezy nie było. Funkcjonowała jedynie jej kiepska namiastka w postaci targów sprzętu do uprawiania sportów zimowych w Kielcach – skierowanych jedynie do wąsko pojętej branży, bo tylko do dystrybutorów poszczególnych firm oraz sprzedawców.
Warszawskie Snow Expo ma – słusznie! – służyć maksymalnemu poszerzeniu kręgu zainteresowanych. Stąd właśnie nie tylko udostępnienie powierzchni wystawowej na pokazanie najnowszych modeli nart, butów czy akcesoriów oraz prezentacje regionów i ośrodków zimowych z różnych krajów, ale też pokazy mody zimowej, projekcje atrakcyjnego dla każdego narciarza filmu o słynnej Die Streif, czyli trasie zjazdu w Kitzbühel (i tych, którzy ją pokonali) czy publiczne rozmowy z najlepszymi dziś w kraju narciarzami.
I wprawdzie w sobotę rano można było obawiać się o frekwencję (choćby z racji deszczu na zewnątrz), ale już kilka godzin później sale Snow Expo szczęśliwie się zapełniły.
Okazuje się, że taka impreza – a i forma popularyzacji narciarstwa – może mieć przyszłość.
PS Aby tak się stało, organizatorzy muszą zwrócić na kilka spraw większą uwagę. A to na punktualność w rozpoczynaniu prelekcji (zwłaszcza że program przewidywał po trzy równocześnie, więc opóźnienie jednej powodowało, że nawet najprecyzyjniej wymyślony plan wysłuchania kilku po sobie następujących musiał legnąć w gruzach). A to umożliwić zaproszonym gościom – zwłaszcza jeśli ma się wśród nich Andrzeja Bargiela, Jędrka Osuchowskiego czy Pawła Palichleba – zilustrowanie ich opowieści filmami. A to ściągnięcie pełniejszej jednak palety firm (na przykład przez obniżenie stawek za powierzchnię wystawienniczą).
I nie chodzi tu tylko o takich wielkich nieobecnych, jakimi byli w tym roku Salomon/Atomic, Head i Fischer spośród producentów, a Południowy Tyrol, Francja czy Szwajcaria spośród krajów narciarskich (o wielu rodzimych stacjach nie wspominając). Wszak w tej dyscyplinie ważni są również i mniejsi gracze.