Szwajcaria świętuje (IV)
Szczególny – bo neutralny – status Szwajcarii sprawił, że po zakończeniu II wojny światowej miała ona idealne warunki do rozwoju sportów zimowych. Swoje robiła już niezniszczona infrastruktura (chociażby kolejowa) – o braku politycznych uzależnień (które dotknęły chociażby sąsiednią Austrię) i zszarganej opinii (jw.) nie wspominając. Oto kolejny odcinek cyklu (por. na przykład: „Wielkie obchody Szwajcarów III”, 9 października br. r.), prezentującego kamienie milowe w dziejach obchodzonej właśnie w Szwajcarii rocznicy 150-lecia turystyki zimowej – oraz związanych z nią sportów z narciarstwem na czele.
Już w 1948 roku St. Moritz gościło pierwsze po wojnie zimowe igrzyska olimpijskie, a tym samym 10. mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim (Międzynarodowa Federacja Narciarska FIS uznaje wówczas igrzyska olimpijskie za mistrzostwa świata – jest tak aż do roku 1980).
Przynajmniej przez kolejną dekadę (do czasu opuszczenia Austrii przez wojska sowieckie) to Szwajcaria jest głównym kierunkiem zimowych wypraw co bogatszych entuzjastów nart w zachodniej Europie.
A potem – znowu nie przez przypadek – w 1974 St. Moritz ponownie gości alpejskie mistrzostwa świata (a trzy lata później elitarny – by nie rzec: snobistyczny – pierwszy w Europie turniej golfowy na zamarzniętym jeziorze).
W 1985 promująca turystykę w Szwajcarii tzw. Centrala Komunikacyjna (Verkehrszentrale), która potem przekształci się w Switzerland Tourism, świętuje stulecie sportów zimowych w swoim kraju.
Dwa lata później w St. Moritz odbywa się kolejna przełomowa impreza: pierwsze w Alpach mistrzostwa świata w snowboardzie. Równocześnie Crans-Montana jest gospodarzem mistrzostw świata w narciarstwie alpejskim.
W 1989 roku St. Moritz kolejny raz okazuje się pionierem (znowu wykorzystując swój atut w postaci jeziora w samym centrum miasta): pdbywa się tu pierwszy turniej krykieta na zamarzniętym jeziorze. A w 2003 roku ponownie organizuje alpejskie mistrzostwa świata.
Równocześnie pozycja szwajcarskich kurortów w turystycznym biznesie jest tak wysoka, że kiedy kilka sezonów temu pytałem włodarzy Zermatt, dlaczego tak renomowana stacja nie stara się o żadne pucharowe imprezy, usłyszałem: „A po co? Przecież i tak jesteśmy sławni, więc także bez zamieszania związanego z zawodami będziemy mieli komplet gości”.
Nie jest także przypadkiem, że wiosną 2013 roku mieszkańcy Gryzonii odrzucili pomysł zorganizowania zimowych igrzysk 2022 w St. Moritz i Davos, mimo że mieli zagwarantowane ekstrapieniądze od rządu, a pomysłodawcy zapewniali, że zawody mogłyby się odbyć praktycznie bez żadnych inwestycji, bo istniejąca baza sportowa i hotelowa jest wystarczająca. Gryzończycy uznali jednak, że ryzyko powstania długów jest zbyt duże, a inicjatywa służyć będzie jedynie politykom i działaczom.
Lecz faktycznie: jak ma się taką pozycję, to śmiało można rządzić zimowym biznesem.