Niebezpieczni nieubezpieczeni
Ponad 80 proc. badanych narciarzy i snowboardzistów stwierdza, że przed zimowym wyjazdem warto wykupić indywidualne ubezpieczenie. Ale w rzeczywistości czyni tak jedynie… 40 proc. ankietowanych. Na dodatek to mniej niż w ub. roku!
Akcja ratunkowa po zderzeniu się dwóch narciarek na lodowcu Pitztal, listopad b.r. (fot. Marek Domagalski)
Takie są wyniki sondażu „Świadomość ubezpieczeniowa Polaków na stoku” przeprowadzonego na zlecenie Towarzystwa Ubezpieczeń Europa, a cytowanego przez portal Dziennik Turystyczny.
Na pytanie, jak dbają o swoje bezpieczeństwo, respondenci w zdecydowanej większości (87 proc.) odpowiadają, że przestrzegają reguł obowiązujących na stoku oraz używają kasku i sprawdzonego sprzętu (ponad 60 proc.).
Wiceprezes Towarzystwa Ubezpieczeń Europa Krzysztof Mędrala na stronie Dziennika komentuje: „Polacy jeżdżący na nartach za granicą liczą na ochronę, jaką w przekonaniu aż 62 proc. badanych zapewnia bezpłatna Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ), dostępna w ramach NFZ. Tymczasem karta pokrywa tylko podstawowe koszty leczenia w państwowych placówkach i nie uwzględnia np. transportu chorego do Polski”. Przypomina też, że warunki i zakres działania karty jest w poszczególnych państwach różny.
Tyczy to przede wszystkim kosztów akcji ratowniczej na stoku (w tym zwiezienia kontuzjowanego akią, a zwłaszcza śmigłowcem). W niektórych krajach trzeba też – nawet będąc posiadaczem EKUZ – pokryć część kosztów hospitalizacji.
Gwoli przykładu, w Austrii dzienna stawka za leczenie szpitalne na oddziale chirurgicznym wynosi, w zależności od urazu, ok. 500 – 1500 euro. Z kolei w Czechach zabieg wobec pacjenta ze złamaną nogą wycenia się w szpitalu na 150 – 1000 euro.
Naturalnie ubezpieczenie na podstawie EKUZ nie zawiera też refundacji szkód na zdrowiu, jakie posiadacz tej karty wyrządził innym osobom. A zadośćuczynienie z tytułu tzw. odpowiedzialności cywilnej za, choćby, najechanie na innego użytkownika stoku może być nader wysokie – obejmować koszty akcji ratowniczej, transportu i leczenia ofiary, a często także zwrot utraconych przez nią w wyniku wypadku zarobków.
Przed rokiem podawałem tu ówczesne statystyki („Bezpieczny ubezpieczony”, 29 grudnia 2011 r.), wedle których przed wyjazdem za granicę na zakup dodatkowej polisy decydowało się 53 proc. rodaków. Tyle że tamte sondaże nie precyzowały, ilu wśród badanych było narciarzy i snowboardzistów. Optymistycznie można było przypuszczać, że wśród uprawiających sporty zimowe odsetek ten był wyższy, ale tak czy tak, obecne wyniki są dużo gorsze.
Okazuje się również, że niemal połowa teraz badanych uważa, iż dodatkowe polisy są zbyt drogie (pozostali liczą – czy to z niewiedzy, czy z niefrasobliwości – że EKUZ im w zupełności wystarczy). Równocześnie 43 proc. ankietowanych deklaruje gotowość wydania na indywidualne ubezpieczenie kwoty od 51 do 100 złotych, a prawie 20 proc. skłonnych jest zapłacić za nie do 200 złotych.
Rzecz w tym, że na rynku dostępne są polisy dla uprawiających sporty zimowe w cenie nie przekraczającej 50 złotych za tydzień (kupiłem taką chociażby w kwietniu). Są to przy tym ubezpieczenia całkiem przyzwoite, bo gwarantujące, prócz pakietu podstawowego (rekompensującego zwykle koszty leczenia za granicą – oczywiście od określonej kwoty, transportu do kraju itp. ) także zwrot kosztów akcji ratowniczej i zwiezienia ofiary ze stoku oraz OC od skutków wypadków na stoku spowodowanych przez ubezpieczonego, a czasem nawet strat (do ustalonej kwoty) powstałych w wyniku kradzieży czy zagubienia sprzętu.
I już na zasadzie ciekawostki: na specjalne ubezpieczenie decydują się głównie mężczyźni…