Francja za… 505 zł
To niemal nie do wiary: za ledwie 505 złotych można będzie spędzić w tym sezonie tygodniowy zimowy urlop we francuskich Alpach. Co też ważne: chodzi o Puy Saint Vincent – miejsce, które potrafiło zachować górski charakter, bo nie uległo panującej swego czasu we Francji modzie na stacje-blokowiska.
Kiedy przed laty miałem szczęście kilka dni jeździć w Puy, właśnie to wrażenie było najsilniejsze: stacja była tak udanie wtopiona w otaczające ją góry, że ani zabudowania, ani instalacje wyciągów zupełnie nie raziły. Swoje robi i to, że Puy Saint Vincent leży w dolinie Vallouise (w regionie Hautes
Alpes, czyli Alpach Wysokich) na granicy Parc National des Ecrins. A że w otulinach parków narodowych na kwestie środowiska patrzy się nawet we Francji szczególnie uważnie, więc i właściciele stacji trzymają pod tym względem poziom. A potem tylko na tym zyskują, bo mogą śmiało i uczciwie reklamować swoje miejsce jako czyste, ekologiczne i… bliskie parkowi z jego atrakcjami.
Sporą część obszaru Parc des Ecrins widać zresztą z górującego nad stacją La Pendine (2750 m n.p.m.). Właśnie na zboczach La Pendine, a powyżej starej alpejskiej wioski Puy Saint Vincent, dla miłośników sportów zimowych wybudowano Station 1400 i Station 1600. Wytyczono tam też 60 km tras zjazdowych (z czego 20 km oznaczano jako łatwe, 30 określono jako czerwone, czyli średnio trudne, a 10 uznano za czarne, a więc trudne). Pracuje 12 wyciągów (w tym 7 krzesełkowych). Od tego sezonu dwa starsze spośród nich (najpopularniejszy, Arlesienne oraz obsługujący jedną z czarnych tras Rocher Noir) mają być zastąpione nowoczesnymi 4-osobowymi krzesełkami).
Mogłoby się wydawać, że tras w Puy nie jest dużo – zwłaszcza w porównaniu z takimi gigantycznymi obszarami, jak Espace Killy z Tignes i Val d’Isere czy Paradiski z La Plagne i Les Arcs. Nartostrady w Puy są jednak bardzo zróżnicowane – nie tylko pod względem trudności, ale i krajobrazowym: prowadzą zarówno przez rozległe hale, jak rzadkie modrzewiowe lasy i skalne rynny. Jeździ się na wysokości 1400 – 2700 m n.p.m. (a jeszcze między 1400 a 2000 m n.p.m. zainstalowano system sztucznego dośnieżania).
Niższe partie nartostrad w Puy Saint Vincent
Co istotne: istnieje też mnóstwo wariantów jazdy poza trasami. Sam byłem w Puy w połowie lutego, było już kilka dni po ostatnich opadach, a mimo to bez kłopotów znajdowaliśmy z miejscowym przewodnikiem nieprzejeżdżony puch. Inna rzecz, że gdy pod koniec postanowiłem, nie bacząc na schodzącą mgłę, pojeździć już samemu (mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa) omal się nie pogubiłem w lesie nad stacją. Na kwaterę dotarłem dobrze po zmroku mokry od potu po przedzieraniu się przez głęboki śnieg (i ze strachu oczywiście).
Ponadto karnet PSV/Galaxie obejmuje również wyciągi pobliskiego Serre Chevalier (można tam dojechać darmowym skibusem).
Puy jest więc stację dla tych, którzy na nartach lubią spokój, nie znoszą tłoku, nie muszą mieć podgrzewanych siedzeń na wyciągu, a nad głośne apres ski stawiają choćby świetną lokalną kuchnię, serwowaną w rodzinnych chalets.
Residence La Dame Blanche w Puy
To również stacja przyjazna rodzinom: bo dzieci znajdą tu doskonałe miejsca do nauki nart czy snowboardu, a rodzice też się wyjeżdżą – nawet ci o wysokich umiejętnościach i wymaganiach. Nie bez powodu Puy zdobyło Golden Ski Award 2004 w kategorii „Rodzinna stacja zimowa”.
Oferta „Puy St. Vincent za 505 zł” (znalazłem ją w katalogu partnera tego bloga Alpytravel.pl/Otium) dotyczy okresu między 11 a 18 grudnia 2010 r. i między 9 a 23 kwietnia 2011 r. Obejmuje 7 noclegów w apartamentach oraz 6-dniowy karnet. W pierwszym tygodniu jest szansa na puch, w kwietniowych – na firn, czyli najlepszy do jazdy rodzaj śniegu. Cóż lepszego można sobie wymarzyć?
Lecz i w pozostałych terminach ceny są zachęcające: przykładowo, na przełomie marca i kwietnia za tydzień (również noclegi z karnetem!) wystarczy zapłacić 725 zł. A to przecież czas pięknych wiosennych nart czy deski – i znowu może nawet firnu, tego śniegu-marzenia każdego, kto choć raz go skosztował?