Letnie narty (w Maso Corto/Kurzras)

Dotąd w życiu nie jeździłem w czerwcu na nartach. Okazja taka nadarzyła się w minionym tygodniu w związku z ósmą już edycją Polskich Dni w Maso Corto (czy raczej Kurzras – wszak mieszkańcy tego autonomicznego regionu na granicy Austrii i Włoch posługują się częściej niemieckim niż włoskim).

Ta niewielka stacja leży na północnym krańcu doliny Val Senales w Południowym Tyrolu (niespełna 40 km od Merano). Składa się wyłącznie z kilku hoteli, paru barów, sklepów i wypożyczalni sprzętu sportowego oraz mini-delikatesów spożywczych (oferują m.in. świetny ser Lagrein, którego specyficzny smak jest efektem dojrzewania w wytłoczynach z winogron tego właśnie gatunku, który – a w zasadzie wino z niego powstałe – jest wizytówką Południowego Tyrolu).

W Maso/Kurzras nie ma w zasadzie gospodarstw rolnych! Bo i historia osady jest specyficzna, by nie rzec: dramatyczna. Przez dziesięciolecie był to przystanek na trasie przemytniczej między Austrią a Włochami (skądinąd czarna, mająca 8 km, nartostrada z lodowca do stacji biegnie właśnie dawnym szlakiem kontrabandy). Na pomysł zbudowania tam kurortu sportowego wpadł na przełomie lat 60. i 70. ub. wieku pewien młody entuzjasta południowotyrolskich gór, który zamierzał połączyć swą pasję z interesami. Zainwestował w budowę wyciągów i hotelu. Nie udało się: klientów brakowało, a zrozpaczony bankructwem pasjonat popełnił samobójstwo.

Niedawno mieszkańcy osady ufundowali mu jednak pomniczek jako pionierowi turystycznego biznesu w regionie. Okazało się bowiem, że z czasem do Maso/Kurzras zaczęli jednak przyjeżdżać goście.

 Maso Corto/Kurzras

Przyciąga ich, z jednej strony, możliwość pojeżdżenia na nartach czy desce praktycznie przez cały rok (jedynie na przełomie maja i czerwca ogłaszana jest przerwa techniczna na konserwację kolejki i wyciągów). Z drugiej: warunki do uprawiania innych sportów oraz wypraw górskich o różnym stopniu trudności. Polecam choćby pieszą wycieczkę do schroniska Bella Vista – wybudowane na wysokości 2842 m n.p.m. reklamuje się najwyżej położonym w Alpach… basenem zewnętrznym oraz sauną w wielkiej drewnianej beczce ustawionej nieopodal kamiennego budynku. Teoretycznie dotarcie ze stacji do schroniska wymaga 2,2 godziny – z Tomkiem Prange udało się nam pokonać tę trasę sporo szybciej i to mimo konieczności uważnego trawersowania wciąż pokrytych śniegiem żlebów. Kłopot w tym, że schronisko było akurat zamknięte…

Swoje robi również legenda o Ötzim, „człowieku lodu”, który żył w tamtej okolicy ponad 5000 lat temu (bo między 3350 a 3100 lat p.n.e.) – jego ciało, świetnie zmumifikowane pod śniegiem, znaleziono w 1991 r.

Magnesem jest też naturalnie świetna południowo tyrolska kuchnia (łącząca smaki austriackie z włoskimi), korzystająca zwłaszcza ze słynnego regionalnego specku i wyśmienitych miejscowych jabłek. Świetne są wreszcie południowotyrolskie wina (zwłaszcza z gron Lagrein i Gewurtzaminer) – cechujące się, z racji górskiej gleby i klimatu, nadzwyczajną rześkością i mineralnością.

Co zaś do letnich nart: kłopot w tym, że w minionym tygodniu nawet na wysokości 3200 m n.p.m. temperatura nie spadała poniżej zera. Więcej: na Kurzrasgletscher praktycznie bez przerwy padał deszcz.
Mimo to można było korzystać z 9 km tras na lodowcu (w sezonie zimowym udostępnianych jest ich 35 km). Obsługują je dwa wyciągi krzesełkowe i dwa orczyki. Na dodatek w związku z Dniami Polskimi była okazja było darmowego testowania najnowszych (2010/2011) kolekcji nart firm Blizzard i K2. Nie mówiąc o sprawdzeniu wodoodporności swojej odzieży…

Z Blizzardów w mokrym śniegu najlepiej radził sobie – moim zdaniem – model G Force Supersonic IQ (z tzw. modulowanym taliowaniem, pozwalającym wykonywać zarówno krótkie, jak długie skręty na każdym rodzaju śniegu). Wśród K2 wyróżniał się Rictor, następca słynnych Apache z unikalną technologią Rocker (dziób narty uniesiony jest dużo wcześniej niż w tradycyjnych konstrukcjach, co powoduje, że dużo łatwiej manewruje się nią w miękkim i głębokim śniegu).

I wreszcie: letnie narty na lodowcu mają to do siebie, że kończą się w… środku dnia. Na Kurzrasgletcher wyciągi kursują latem do 12.50 w południe. Potem słońce operuje już zwykle tak mocno, że na dużej wysokości jest niebezpieczne dla narciarzy, a i śnieg mało nadaje się do jazdy. Dlatego tak ważne jest, by stacja miała bogatą ofertę sportów uzupełniających. Pokazaniu jej – oraz zachęceniu do aktywnego i zróżnicowanego wypoczynku – służyć miały zresztą także Dni Polskie. Nie bez powodu organizująca je agencja Eventage zaprosiła liczną grupę tzw. celebrities ze świata sportu, rozrywki i mediów.

O tym, co z tego wyszło, następnym razem.