Dziecięcy freeride?

Nowością najbliższej edycji prestiżowego cyklu zawodów w narciarstwie ekstremalnym – Freeride World Tour/ Freeride World Qualifier/ Freeride Junior Tour – będą zmagania zawodników, którzy nie przekroczyli jeszcze… 14. roku życia. Czyli w praktyce dzieci.

Pierwsze starty sezonu 2018 rozegrane mają zostać już w najbliższych dniach w Beartooth Basin Summer Shredfest (Montana, USA), a następne w sierpniu w Ameryce Południowej, zaś we wrześniu w Nowej Zelandii.

Przypomnijmy: choć mogłoby się wydawać, że sama filozofia narciarstwa off piste wyklucza tego rodzaju rywalizację, to Freeride World Tour/ Freeride World Qualifier/ Freeride Junior Tour zyskały w środowisku narciarzy pozatrasowych status nieformalnych mistrzostw świata.

Reine Barkered jedzie po zwycięstwo w finale Freeride World Tour w Verbier 2017 r. (fot. FWT@JBernard)

O historii cyklu i jego regułach pisałem tu obszernie pod koniec wiosny przy okazji relacji z jego dorocznego finału w Verbier w szwajcarskich Les 4 Vallées. Odbywa się on tam od lat na wymagającej ścianie, bo najeżonej skałami i ze stromizną sięgającą 50 stopni północnej ścianie Bec Des Roses. Warunki pogodowe sprawiły wprawdzie, że nie mogłem obejrzeć przejazdów najlepszych riderów zakwalifikowanych na najwyższy poziom Freeride World Tour (przesunięto je akurat na dzień, w którym musiałem już opuścić stację), widziałem jednak zmagania najmłodszych zawodników w ramach Freeride Junior Tour.

FJT ma już sporą, bo siedmioletnią tradycję. Za arenę służą teoretycznie nieco mniej wymagające zbocza niż te przeznaczone dla seniorów, ale w takim Verbier choćby był nią akurat tenże sam masyw Bec Des Roses, tyle że w nieco innej partii. Gdy więc w kolejce spotykało się młodziutkie dziewczęta i takichż chłopców (granicą wieku było dotąd 14 lat) z numerami startowymi FJT, a potem oglądało ich w akcji, nie sposób było ukryć podziwu. Bo wprawdzie organizatorzy podkreślają, że przy ocenie juniorskich przejazdów ważną rolę odgrywa to, czy rider zbytnio nie szarżuje i traktuje góry z należnym szacunkiem, lecz przecież ryzyko jest wciąż wielkie i praktycznie nie sposób go wykluczyć.Teraz w ramach Freeride Junior Tour w osobnej kategorii będą mogli konkurować jeszcze młodsi, bo nawet niespełna 14-letni zawodnicy. Ma to być dla nich – zdaniem organizatorów – szansą na podpatrywanie metod treningowych i techniki mistrzów oraz nabywanie doświadczenia, i to w różnych górach całego świata.

Znaczenie ma mieć też możliwość wsparcia ze strony sponsorów (przykładowo: patronem głównym tegorocznej edycji FJT jest Head). Naturalnie twórcy nowej kategorii zapewniają, że sprawdzone procedury cyklu dają najwyższą z możliwych w tej dyscyplinie gwarancję bezpieczeństwa. Dodatkowo każdemu z najmłodszych zawodników podczas całego wydarzenia ma obowiązkowo towarzyszyć dorosły opiekun.

*

Tak czy tak w minionym sezonie we FJT wzięło udział aż 1800 najmłodszych freeriderów z całego świata (tylko w Verbier wystartowało ponad sześćdziesięcioro). Teraz będzie ich pewnie jeszcze więcej. I będą jeszcze młodsi. Tylko w regionie obu Ameryk do startu w kategorii „under 14” JFW zarejestrowało się już ponad 300 chętnych riderów.

Wątpliwości wszelako pozostają. Ta podstawowa i oczywista dotyczy granic ryzyka, na które można narażać, było nie było, dzieci, zachęcając je do uprawiania w wysokich górach ekstremalnego wyczynu, jakim jak freeride. Nie chodzi przy tym zresztą jedynie o niemożność zapewnienia im stuprocentowego bezpieczeństwa. Równie groźna wydaje się panująca w ostatnich latach wśród wielu sędziów cyklu Freeride Tour tendencja do premiowania jazdy przekraczającej czasem granice ryzyka – chociażby brawurowych skoków. Bo gdy trend ten opanuje także sędziowanie zawodów „under 14”, to w połączeniu z częstym w tym wieku brakiem wyobraźni, naturalnym brakiem doświadczenia oraz stosownych warunków fizycznych – może bywać niewesoło.