PKL dla TPN? Kasprowy dla PiS?

Plan jest tyleż prosty, co prymitywny: doprowadzić do spadku wartości akcji Polskich Kolei Linowych, tak aby mogły je przejąć Tatrzański Park Narodowy, okoliczne gminy oraz starostwo tatrzańskie.

Skarb Państwa przejmie od Polskich Kolei Państwowych m.in. budynek stacji górnej kolejki Kasprowy Wierch, dolną i górną stację wyciągu krzesełkowego Goryczkowa oraz tamtejszą sieć elektroenergetyczną. Takie są ustalenia „porozumienia” zawartego w środę w Zakopanem w obecności ministra infrastruktury.

Szczegóły opisywałem już w komentarzu na portalu POLITYKA.PL. Ale zwykle dobrze zorientowany w kulisach sytuacji na Podhalu Bartłomiej Kuraś z krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej” dotarł do nowych wątków sprawy.570x0px_kw-nowyNajpierw jednak przypomnijmy. W ogłoszonym na stronie TPN komunikacie minister Adamczyk tłumaczy, że dzięki „porozumieniu” uporządkowano „relacje prawne nieruchomości na Kasprowym Wierchu i wokół niego” (przyczyną bałaganu były naturalnie „zaniedbania poprzedników”). Równocześnie Skarb Państwa, TPN i PTTK nie zgłaszają wobec PKP „żadnych roszczeń o zapłatę wynagrodzenia z tytułu bezumownego korzystania przez PKP z nieruchomości objętych porozumieniem oraz roszczeń o rozliczenie, zwrot lub zapłatę wartości jakichkolwiek pożytków uzyskanych z tych nieruchomości”.

Z prawnego i biznesowego punktu łaskawość taka może dziwić, ale jest też znamienna.

Zwłaszcza że, co najważniejsze, minister Adamczyk zapowiada, że Polskie Koleje Linowe, do których należy infrastruktura narciarska na Kasprowym, będą odtąd musiały rozmawiać o dalszej dzierżawie obiektów na Kasprowym Wierchu i Hali Goryczkowej z przedstawicielem Skarbu Państwa, czyli starostą tatrzańskim. To on „będzie ustalał warunki najmu budynków i urządzeń technicznych wykorzystywanych przez PKL”.

Cel akcji wydaje się prosty: otóż PiS – i to ustami samego prezesa, premier i prezydenta – od dawna głosi hasło „powrotu kolei linowej na Kasprowy Wierch” w polskie ręce jako część narodowego majątku, element rodzimej tradycji, a nawet wedle niektórych miejsce o znaczeniu… strategicznym.

Niedawną prywatyzację PKL partia rządząca przedstawia w kategoriach podejrzanego spisku, jeśli nie zdrady. Obecnie kolejka na Kasprowy Wierch należy do międzynarodowego funduszu Mid Europa Partners, który w takiej sytuacji postanowił od razu wystawić akcje PKL na sprzedaż. Kłopot w tym, że budżet choćby samorządu tatrzańskiego nie wystarcza na taką transakcję.

W kręgu potencjalnych partnerów strony polskiej pojawiło się więc słowackie konsorcjum Tatry Mountain Resorts. Z powodzeniem zawiaduje ono stacjami narciarskimi po drugiej stronie Tatr, a swego czasu próbowało już kupić instalacje zimowe na Kasprowym, ale zostało wyeliminowane właśnie z politycznych (czy raczej ideologicznych) przyczyn. Przecieki z obozu PiS świadczą o tym, że obecność Słowaków dziś też nie jest do strawienia. Pełny sukces odtrąbić by można przecież dopiero wtedy, gdyby kolejka „wróciła w polskie ręce w całości” – i to jeszcze w tej kadencji.

Stąd właśnie zapewne pomysł „porozumienia”. W jego wyniku Skarb Państwa zdobył potężne narzędzie nacisku na PKL – szantaż wysokością czynszu dzierżawnego może przecież skończyć się nawet i odstąpieniem akcji po symbolicznej cenie.

Teraz pora na ustalenia Kurasia.

Otóż poszedł on tropem zdania wypowiedzianego przez ministra Adamczyka podczas podpisywania porozumienia: „Do dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego kieruję życzenia, by teraz relacje w Tatrach układały się właściwie”. Okazuje się, że wedle rządu to właśnie TPN powinien się stać właścicielem kolei linowej – po jej wykupieniu od prywatnej firmy – wspólnie z tatrzańskimi samorządami.

Istnienie takiego planu potwierdził Kurasiowi starosta tatrzański: „Starostwo w imieniu skarbu państwa nie będzie zarządzało przejętymi teraz gruntami dla siebie, docelowo mają one być przeznaczone także dla TPN. Wspólnie zamierzamy wykupić z prywatnych rąk akcje PKL” – przyznał Piotr Bąk. Przyznał także, że jako właściciel gruntów starostwo zamierza znacznie podnieść czynsz obecnym właścicielom kolejki. Dotychczasowy, zdaniem starosty, jest „rażąco niski”.

Dalszy scenariusz jest oczywisty: Mid Europa Partners będzie miał mniejsze zyski, co może skutkować właśnie obniżeniem ceny akcji oferowanych do sprzedaży. Wtedy Kasprowy będzie znowu naprawdę państwowy. I polski – w rozumieniu PiS oczywiście i z propagandową korzyścią dla partii rządzącej.

Dla narciarzy znamienna powinna być także deklaracja, jaką złożył Kurasiowi dyrektor TPN Szymon Ziobrowski: „TPN powinien mieć jak największy wpływ na infrastrukturę znajdującą się na jego terenie. Takie rozwiązania stosuje się m.in. w parkach narodowych w USA. Potrafimy dobrze zarządzać obszarem chronionym. Nie jesteśmy też instytucją komercyjną, więc dla nas głównym celem nie jest osiąganie jak największego zysku z narciarstwa w Tatrach, ale przede wszystkim ochrona przyrody”.

PS PKL robi na razie dobrą minę. Spółka oświadczyła, że „Polskie Koleje Linowe podtrzymują stanowisko, że umowy dzierżawy gruntów w rejonie kopuły Kasprowego Wierchu, zawarte z właścicielami tych gruntów – Skarbem Państwa reprezentowanym przez starostę tatrzańskiego i PTTK – są ważne. Umowy pomiędzy Skarbem Państwa a PKP nie wpływają na prawo do korzystania z tych gruntów przez PKL”.

PPS Przejęcie infrastruktury narciarskiej na Kasprowym Wierchu przez – de facto – państwo może okazać się także barierą nie do przebycia dla roszczeń, jakie wobec gruntów na halach tej góry zgłaszają posiadacze upaństwowionych swego czasu nadań ziemskich.