Nieznana, a najlepsza

Karolina Riemen, najlepsza polska narciarka skicrossowa, po niedawnym ciężkim wypadku na treningu przed mistrzostwami świata w Sierra Nevada wróciła do kraju.

Małysz, Stoch, Żyła – te nazwiska znają w Polsce wszyscy. Bo to skoczkowie są w kraju symbolem narciarstwa. O Karolinie Riemen-Żerebeckiej wie mało kto. Tymczasem to najlepsza rodzima narciarka skicrossowa. Ba, należy do światowej czołówki w tej konkurencji.17760023_1735621780084138_8848136301164561464_nSkicross to stosunkowa młoda, a niebywale widowiskowa i… niebezpieczna dyscyplina. Oto czworo zawodników rywalizuje jednocześnie na trasie zjazdowej z licznymi przeszkodami (ostre zakręty, muldy, skoki itp.). O zwycięstwie decyduje prosta zasada – kto pierwszy na mecie, ten zwycięża.

Karolina pochodzi z Zakopanego. Narciarstwo trenuje od wczesnego dzieciństwa (a urodziła się w 1988 roku) – m.in. za sprawą ojca, ratownika TOPR. W ostatniej klasie liceum porzuciła jednak slalomy i giganta na rzecz ski crossu. Próbowała też freestyle’u i freeride’u.

Swego czasu wspominała w rozmowie dla „Ski Magazynu”: „Na nartach rodzice zaczęli mnie uczyć, kiedy miałam 3 lata. Normalna kolej rzeczy zakopiańskiego dzieciaka. Od małego byłam zabierana przez Tatę na zjazdy poza trasami, pół życia spędziłam na Kasprowym. Tam też oddałam moje pierwsze próbne >>360<< na skoczni takiej, że pożal się Boże… Chyba mi się spodobało, więc zostałam zapisana do klubu AZS Zakopane. Moje wyniki były z roku na rok coraz lepsze, więc po prostu nie przestawałam jeździć. Narciarstwo alpejskie trenowałam do ostatniej klasy liceum. W tym czasie wiedziałam już, że chcę spróbować sił w skicrossie. Pojechałam na pierwsze w życiu zawody skicrossowe i je wygrałam”.

Wzięła udział w ponad pięćdziesięciu zawodach skicrossowych Pucharu Świata FIS, kilkanaście razy znajdując się w czołowej dziesiątce. W kończącym się sezonie zajęła wysokie ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.

Reprezentowała też Polskę na zimowych igrzyskach olimpijskich w Vancouver (16. miejsce) i w Soczi (15. miejsce), a na mistrzostwach świata w 2011 r. w Deer Valley była szósta.

O swojej dyscyplinie mówiła: „W skicrossie wszyscy zawodnicy się dobrze znają, pomagają sobie nawzajem, wszyscy są uśmiechnięci. Na treningach na trasie często jeździmy razem po torze, rywalizując i jednocześnie się bawiąc. To właśnie odróżnia nas od narciarzy alpejskich”.

*

Pod koniec marca Karolina miała startować w kolejnych swoich mistrzostwa świata w Sierra Nevada. Niestety, podczas treningu uległa ciężkiemu wypadkowi i z urazem głowy trafiła do szpitala w Grenadzie. Przez kilka dni utrzymywana była w śpiączce farmakologicznej. Wedle komunikatów lekarskich „stan pacjentki był ciężki”. W końcu rozpoczął się proces jej wybudzania.

W środę Kalę – jak w środowisku nazywana jest Karolina – przetransportowano samolotem do kraju. Teraz tu będzie kontynuować leczenie oraz rehabilitację.

PS Kilka zim temu podczas testów Intersport Polska na tyrolskim lodowcu Hintertux miałem okazję spędzić kilka godzin na nartach z Karoliną Riemen. Uderzała zarówno jej skromność, jak i życzliwość wobec narciarzy amatorów – w tym gotowość do dzielenia się doświadczeniem i radami dotyczącymi techniki czy stylu jazdy. By nie wspominać o wdzięku i urodzie.