Szczyrk po latach

Po 30-tu latach nieobecności postanowiłem przeprosić się ze Szczyrkiem –tak się zaczynający mail dotarł właśnie do redakcji „W śniegu i po śniegu”.

Już ta perspektywa sprawia, że zabrzmiało interesująco. Na dodatek relacji Autorem był p. Andrzej52, stały czytelnik i stały komentator tego bloga oraz znawca stacji zimowych Beskidu Śląskiego i Cieszyńskiego.

Oto jego wrażenia:

„W ubiegłym tygodniu pojechaliśmy na narty do byłego GON: Male Skrzyczne- Czyrna. Na początku szok, parking darmowy.

Byliśmy jednymi z pierwszych, do godz. 10.00 można było jeździć na okrągło, zarówno u góry, jak i na Solisko. Po 10.00 w Czyrnej czas oczekiwania to ok. 10 minut – jak na standardy Szczyrku sprzed 30 lat bardzo krótko. Na górze było trochę naturalnego śniegu, z poprzedniego dnia i nocy, ok. 10 proc. trasy to lód. Niestety sztuczny śnieg bardzo szybko był rozjeżdżony i przypominał piach.

Drugi raz pojechaliśmy w niedzielę, znowu wcześnie rano (o 7.20 na miejscu). Takich jak my, było sporo na parkingu, ale czas oczekiwania był taki sam jak w tygodniu. A mimo to słychać było głosy niezadowolenia, że trzeba kilka minut poczekać!

Było cieplej, i jakość śniegu pogorszyła się. Pomiędzy czwartkiem a niedzielą dorobili sporo śniegu, lodu prawie nie było.

Na Hali Skrzyczeńskiej stoi pusty budynek po restauracji, ewentualny posiłek można zjeść jedynie w kierunku Soliska. Na halach są bufety, do Czyrnej nie ma nic, tylko na dole restauracja.

Miałem plecak z kanapkami (sporo ludzi również z plecakami zauważyłem), ale nigdzie nie ma zwykłej ławki, żeby usiąść.

W górnym odcinku (Hala Skrzyczeńska – Male Skrzyczne) przy pracujących dwóch orczykach, robi się ciasno. Wrażenie ciasnoty potęgują szkółki narciarskie, które sobie ten odcinek upodobały do nauki. Niestety, ani instruktorzy, ani uczniowie nie są oznakowani w sposób widoczny, a trasa zachęca do szybkiej jazdy. (Gdyby Pan na blogu napisał coś o odpowiednim oznakowaniu instruktorów/uczniów: np. kamizelki odblaskowe – może ktoś pójdzie po rozum do głowy, zanim zdarzy się tragedia).

Tajemnica krótkich kolejek do wyciągów wyjaśniła się w niedzielę, gdy w południe wyjeżdżaliśmy z parkingu. Oto kolejka oczekujących na wjazd na parking w Czyrnej sięgała głównej drogi. W miejsce auta, które wyjechało, wpuszczane było następne. A prawie od Buczkowic w kierunku Szczyrku sznur samochodów próbował jechać.

Dzięki nowej drodze, S1, dojazd zamiast 1,5 godz. zajmuje 1 godz. 70 km”.

Pan Andrzej skomentował też plany spółki Tatry Mountain Resorts, która od minionego roku zarządza terenami Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego (jej pomysł na inwestycje już tu

 

Słowacy ruszają w Szczyrku

prezentowałem).

Napisał: „Co do planów TMR, mam kilka spostrzeżeń i wątpliwości.

Z parkingu przy drodze ma być gondola na Halę Skrzyczeńską, ale nic nie wiadomo o trasie zjazdowej do dolnej stacji. Na dzisiaj nie ma. Kiedy na Hali zejdą się trzy wyciągi o dużej wydajności, na trasach zapanuje tłok.

Poza tym ceny pójdą w górę. Dzisiaj beskidzkie wyciągi są relatywnie tanie. W Republice Czeskiej np. Dolna Morava, czyli masyw Śnieżnika, 9 km tras, oferuje 4 godz. za 600 CZK, czyli prawie 100 PLN. W Beskidach 4 godz. to 60 PLN.

A w aktualnej sytuacji politycznej nie byłbym pewny, czy TMR cokolwiek ze swych planów zrealizuje. Inwestorzy z tego dzikiego kraju raczej uciekają, niż ryzykują i inwestują pieniądze. W kraju, w którym jednym dekretem dyktatora, można zniweczyć cały biznesplan rozłożony na lata, się nie inwestuje”.