Jędrek Bargiel ma Władcę Niebios

Andrzej Bargiel zdobył Chan Tengri (7010 m n.p.m.).

To czwarty z pięciu siedmiotysięczników tzw. Śnieżnej Pantery, czyli najwyższych szczytów b. Związku Sowieckiego.

fot. Marcin Kin

fot. Marcin Kin

Chan Tengri leży w górach Tienszan, na granicy Kirgistanu, Kazachstanu i Chin. Przypomnijmy: Bargiel chce zdobyć wszystkie pięć szczytów Śnieżnej Pantery i to szybciej niż rosyjscy wspinacze Denis Urubko i Andriej Mołotow, którym w 1999 r. udało się to zrobić w 42 dni. Korzystając ze swoich doświadczeń na ośmiotysięcznikach, 28-letni zakopiańczyk z Łętowni wykorzystuje i tym razem, kiedy to tylko możliwe, narty.

Po zdobyciu Piku Lenina (16 lipca – o czym już tu pisałem), Jędrek wszedł na Pik Korżeniewskiej (25 lipca, co też relacjonowałem), a 2 sierpnia zdobył najwyższy w całej stawce Pik Komunizma (również o tym tu opowiadałem).

Teraz zamierzał podjąć próbę wejścia na Pik Pobiedy, najtrudniejszy z piątki. Sytuacja zmusiła go jednak do zmiany planów.

Oto komunikat z bazy: „Atak był decyzją spontaniczną. W Tien-szanie otworzyło się krótkie okno pogodowe. Warunki umożliwiające wejście i bezpieczny powrót ze szczytu miały utrzymać się tylko do wieczora 10 sierpnia. Za krótko na Pobiedę, wystarczająco na Chana. Ekipa dotarła do położonej na ok. 4000 m n.p.m. na lodowcu Inylczek Południowy bazy pod Chan Tengri dopiero poprzedniego popołudnia”.

Mimo długiej podróży Bargiel podjął decyzję o ataku i o 3:25 miejscowego czasu ruszył na Chan Tengri. Na szczyt dotarł o 11:32. Tam poświęcił ok. 40 minut dla ekipy filmującej wyczyn z helikoptera, po czym – wobec nadchodzącej mgły – ruszył w dół.

Tym razem jednak początkowo nie korzystał z nart, jako że silny wiatr wywiał z górnych partii Chan Tengri śnieg do litej skały (co jest zresztą tam stałym zjawiskiem). Narty zapiął jednak na wysokości ok. 6300 m i w efekcie zjechał jednak ok. 70 proc. drogi zejściowej. W bazie pojawił się z powrotem o godz. 15. Cała akcja trwała więc 11 godz. 35 min.

fot. Marcin Kin

fot. Marcin Kin

W komunikacie czytamy też:

Zbudowana z marmuru, purpurowa o zachodzie słońca piramida Chan Tengri stanowi też punkt, w którym stykają się granice Kazachstanu, Kirgistanu i Chin. Jej nazwa z mongolskiego oznacza Władcę Niebios. Wysokość szczytu była przez lata kwestią sporną, uzależniona jest bowiem mocno od grubości pokrywy śnieżno-lodowej na wierzchołku. Dlatego w starych materiałach i na dawnych mapach można znaleźć wysokość bez owej pokrywy, odmierzoną na 6995 m n.p.m. Według nowszych pomiarów zaliczających Chana do grona siedmiotysięczników, ten drugi najwyższy szczyt Tien-szanu i Kirgistanu, oraz najwyższy w Kazachstanie, jest też wysuniętym najdalej na północ szczytem siedmiotysięcznym. Pierwszego wejścia dokonali w 1931 r. ukraiński alpinista Michaił Timofjewicz Pogrebecki, Borys Tiunin i zamieszkały w ZSRR Austriak Franz Sauberer. Ich droga wejścia do dziś uznawana jest za drogę normalną i jako najłatwiejsza prowadząca na szczyt wykorzystywana co roku przez dziesiątki alpinistów.

Do poprawienia rekordu Urubki i Mołotowa Bargielowi pozostały nieco ponad dwa tygodnie i, co najważniejsze, najtrudniejszy ze szczytów Śnieżnej Pantery – Pik Pobiedy (7439 m n.p.m.). Wedle informacji z bazy warunki w Tien-szanie – jednych z najbardziej nieprzewidywalnych pogodowo gór świata – jednak się psują, m.in. zaczął sypać śnieg. Jędrek musi więc czekać z atakiem, aż pogoda się ustabilizuje.

fot. Marcin Kin

fot. Marcin Kin