Pomysły na dobrą stację (1): Cortina d’Ampezzo i najpierw się rozgrzej

Co mogą zrobić gospodarze kurortów zimowych, by goście mieli jeszcze większą frajdę z nart? By na stoakch było bezpieczniej, na wyciągach bardziej komfortowo, a w schroniskach i restauracjach panował unikalny klimat? Patentów – czasem drobnych, lecz pomysłowych – wymyślono na to już mnóstwo. I o nich będzie ta rubryka. Także ku rozwadze właścicieli rodzimych stacji…

Zacznijmy od giganta. Wszak Cortina d’Ampezzo od dekad nosi miano „królowej Dolomitów”. Już w 1941 roku odbyły się tu Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Alpejskim (ale po wojnie jednak ich wyniki zostały unieważnione przez FIS). W 1956 r. była areną zimowych igrzysk olimpijskich. Okoliczne stoki (oraz skocznia olimpijska) służyły też jako plenery jednego z filmów o przygodach Jamesa Bonda („For Your Eyes Only” z Rogerem Moorem). Jest także jedynym włoskim kurortem należącym do prestiżowej grupy „The Best of the Alps”.

Należy do niej obecnie dwanaście najsłynniejszych, by nie rzec klasycznych, zimowych sław z pięciu państw alpejskich, w tym chociażby Chamonix, Davos, Lech/Zürs, Megève, St. Anton, Kitzbühel, St. Moritz i Zermatt. Członkowie tego elitarnego klubu szczycą się pionierskimi zasługami, jeśli chodzi o turystykę zimową i rozwój narciarstwa. Ale marka ta gwarantować też ma gościnność oraz dbałość o zachowanie „doskonałej harmonii” pomiędzy „wyjątkowością świata gór i piękna krajobrazu” a „wymaganiami nowoczesnego aktywnego urlopu”. Rolę odgrywają ponadto mityczne już miejsca związane ze stacjami członkowskimi. Klubowe kurorty kreują się w efekcie na ambasadorów całych Alp na świecie (co przekłada się też na wspólne działania marketingowe od Japonii po Stany Zjednoczone).

Ale o komforcie i bezpieczeństwie wypoczynku decydują przecież także drobiazgi. Może właśnie dlatego gospodarze wyciągów w Cortinie umieścili na peronach ich stacji sporej wielkości billboardy zachęcające narciarzy, by przed puszczeniem się w dół poświęcili chwilę na rozruszanie stawów i rozciągnięcie mięśni. Pomóc w tym ma zestaw dziesięciu prostych ćwiczeń na te partie ciała, które głównie pracują podczas jazdy na nartach. Kolejne sugerowane etapy rozgrzewki przedstawiono na prostych, ale pokazujących najważniejsze detale rysunkach.

Miejsce na tego rodzaju plansze znaleziono m.in. na stacjach jednej z dwóch kluczowych dla narciarskiej komunikacji w regionie kolejki linowej Tofana Freccia (też znanej m.in. z Bonda) – a przecież miejsce reklamowe można tam by sprzedać za spore pieniądze.

Inicjatywa jest tym cenniejsza, że obecnie sporą część gości Cortiny stanowią narciarze już dojrzali wiekiem (kurort wszak do tanich nie należy), w których przypadku statystyczne nawet niebezpieczeństwo urazu na nartach jest większe niż u wysportowanej i gibkiej młodzieży.

Tego rodzaju kampania nie wymaga wielkich nakładów, a jej pozytywne skutki – zarówno doraźne w postaci ograniczenia liczby kontuzji, jak i te dotyczące kształtowania dobrych nawyków podczas uprawiania narciarstwa – są oczywiste.

Czy nie warto wziąć z Cortiny przykładu także w Polsce – zwłaszcza że akurat rodacy jakoś rzadko się przed nartami rozgrzewają?

Cdn.