Gurgle, czyli sukces zakątka

Przez lata stacja ta była sekretnym zakątkiem dla wtajemniczonych – i to raczej tych zamożniejszych z zachodniej Europy. Bo i na taką się kreowała. Dziś jest bardziej otwarta, ale wciąż elitarna – tyle że z innych niż dawniej powodów.

obergurgl (6)m

Położone na samym końcu tyrolskiej doliny Ötztal, ponad 10 km za słynnym Sölden, Obergurgl nazywane jest „lodowcową wioską” – a to dlatego, że leży w samym centrum jednej z najbogatszych w lodowce części Alp. Sama zresztą nazwa Gurgl pochodzi od starego słowa „Gurgall”, czyli „miejsca pośród lodów”.

Nic dziwnego, że od 1953 r. glacjolodzy upodobali sobie tę osadę do prowadzenia badań nad stanem alpejskich lodowców oraz ich wpływem na klimat i przyrodę. Pomiary prowadzone przez The Alpine Research Centre Obergurgl wykazują choćby, że średnia temperatura powietrza wzrosła w tym okresie o 1,2 stopnia Celsjusza.

Mimo powolnego ocieplenia, właśnie sąsiedztwo licznych lodowców sprawia, że jakość śniegu na krańcu doliny jest wciąż doskonała i to nawet w drugiej już części sezonu – czego właśnie miałem okazję doświadczyć. Jak tłumaczył mi jeden z miejscowych przewodników, znaczenie ma i to, że głównym źródłem opadów są fronty z południa (tuż za granią biegnie granica z Włochami). Ponadto tereny narciarskie mają tu głównie północną ekspozycję i znajdują się pomiędzy 1930 a 3080 m n.p.m. I choć akurat nie zahaczają o żaden z okolicznych lodowców, to sama wysokość robi swoje. Dość powiedzieć, że Hochgurgl, druga ze stacji tworzących obszar, zbudowana została na 2150 m n.p.m. – i reklamuje się jako najwyżej położony ośrodek w Austrii (oczywiście konkurencja stawia pytanie, czy składająca się ledwie z 6 hoteli osada zasługuje na takie miano…).

obergurgl (26)m

Tak czy tak, sezon jest może być tu wyjątkowo długi – trwa od połowy listopada do końca kwietnia. Nawet minionej zimy, przeklinanej w wielu stacjach jako kompletnie nieudana, tu nie było żadnych kłopotów ze śniegiem. Także w obecnym sezonie wyciągi ruszyły, jak planowano, 13 listopada – a przecież kilka innych kurortów musiało opóźnić inaugurację sezonu (w tym uchodzące za zwykle nadzwyczaj zaśnieżone St. Anton czy Lech Zürs). A że w ostatnich dniach znowu padało, więc w Obergurgl/Hochgurgl nie powinno być kłopotu z jazdą i w najbliższych tygodniach. Wyciągi mają działać aż do 26 kwietnia.

Drugim wyróżnikiem obszaru jest to, że jeździ się tu po wielkich, otwartych przestrzeniach, nie zaś, co częste właśnie w niektórych „nielodowcowych” ośrodkach, wąskimi (i przez to niebezpiecznymi) leśnymi przecinkami.

Właśnie dlatego dobrze mogą czuć się rodzice z dziećmi czy starsi narciarze bez sportowych zapędów (spośród 110 km przygotowanych tras co najmniej połowa oznaczona jest na niebiesko, a więc uznana – zasadnie – za łatwe). Równocześnie nie bez powodu stacja od lat jest bazą alpejskich reprezentacji narodowych – jest tu bowiem też kilka całkiem wymagających ścianek, pozwalających na rozstawienie przyzwoitego slalomu. W Sporthotel Ideal w Hochgurgl, w którym kwaterowałem, już w latach 70. ub. wieku wielekroć mieszkali, na przykład, kadrowicze Francji. Obecnie ośrodek jest miejscem treningów kadry Stanów Zjednoczonych (jej zawodnicy i zawodniczki opowiadają zresztą z pasją o miejscowych stokach w lokalnej telewizji informacyjnej). Ostatnio formalnie docenione zostały wreszcie freeride’owe możliwości okolicy: oto od dwóch sezonów rozgrywane są tu zawody z cyklu Open Faces Open Faces Freeride Series, w których można zdobywać punkty pozwalające na start w najbardziej prestiżowej imprezie tej dyscypliny, czyli Freeride World Tour. Tegoroczna edycja odbywała się akurat w dniu mojego przyjazdu, nie mogłem więc niestety obejrzeć zawodów. Ale fragmenty pokazywane później w miejscowej tv połączone z widokiem linii wytyczonych rzez Riderów na stoku Hangerer (trzytysięcznik tuż przy trasach w Obergurgl) budziły wrażenie – zarówno ze względu na nachylenie, jak mnogość skał w tym rejonie. W okolicy jest też oczywiście multum łatwiejszych – i już dostępnych z wyciągów – wariantów do jazdy terenowej.

Skitour Eiskoegele, Oetztaler Alpen, Tirol, Oesterreich.

Jest wreszcie i powód trzeci wyjątkowości Obergurgl/Hochgurgl – to rozsądne podejście miejscowych do skarbu, jakiego są właścicielami. Ot taki drobiazg: miejscowe kolejki linowe należą do wspólnoty lokalnej, ale w statucie zapisała ona, że zyski nie będą rozdawane w ramach dywidend, ale w całości reinwestowane. Dzięki temu tamtejsze instalacje dośnieżające i wyciągowe (jest ich 24 i zdolne są przewieźć w ciągu godziny 40 tys. osób) osiągnęły najwyższy standard technologiczny. Od kilku lat zbocza nad Obergurgl połączone są nadto ze stokami Hochgurgl gondolą Top Express –faktycznie, odbywająca się praktycznie w poziomie podróż trwa 10 minut, podczas gdy skibusom zajmowało to nieco więcej czasu, nie wspominając, że podróż była mało wygodna, a i widokowo mniej atrakcyjna (z gondoli można podziwiać choćby 21 otaczających dolinę trzytysięczników).

obergurgl (41) m
Inwestycją przyszłego sezonu ma być kolejna gondola: z Hochgurgl do rozległego obszaru Kirchenkar (dziś obsługuje go jedynie orczyk). Powstanie tam też imponująca architektonicznie restauracja oraz… muzeum górskich motocykli. Top Mountain Cross Point, bo tak nazywać się będzie owo miejsce, wybudowane zostanie nad górską drogą, prowadzącą na stronę włoską – szosa jest wprawdzie przejezdna tylko od maja do października, ale nowy obiekt ma służyć i narciarzom, i właśnie letnim turystom oraz kierowcom.

Po prostu: miejscowi postanowili zarabiać na hotelach i restauracjach, a kolejek używać tylko jako magnesu ściągającego gości w ich góry. Baza noclegowa jest więc pokaźna  – i to w każdym standardzie: od pięciu gwiazdek po pensjonaty.

O długofalowym podejściu włodarzy kurortu do interesów świadczy i to, że niezależnie od tego, czy mieszka się w Obergurgl, czy w Hochgurgl, by jeździć po całym obszarze nie trzeba korzystać z samochodów ani nawet skibusów. Z obu miejsc na górujące nad nimi stoki startują bowiem wyciągi, a między obszarami można szybko przemieszczać się gondolą Top Express. Naturalnie między miejscowościami wciąż kursują autobusy – tyle że dość rzadko, bo pozostawiono je głównie dla wygody turystów pieszych. Liczba busów zostaje zwiększona dopiero, gdy silnie wieje i trzeba zamknąć gondolę. Stacja ma zatem pełne używać sloganu „traffic free”.

Znamienne jest wreszcie, że w końcu udało się załagodzić „odwieczne” napięcia miedzy Obergurgl/Hochgurgl a pobliskim Sölden, których skutkiem były m.in. oddzielne karnety i działania promocyjne. Oto od 2006 r. całą dolinę reklamuje jedna ekipa Ötztal Tourismus, a goście obu kurortów mogą w ramach tygodniowego karnetu jeździć dzień na stokach sąsiadów za dopłatą 10 euro (trzeba tylko taką chęć zgłosić kupując skipass)..

*

Pierwsze wzmianki o Gurgl pochodzą z XIII w. W XVIII suleciu w osadzie żyło ok. 200 rolników i pasterzy, ale na ub. wieku ich liczba spadła do… 39 – bo z gór trudno było wyżyć. Nadzieję przyniosła dopiero moda na turystykę i narciarstwo. Jednak pierwszy orczyk postawiono we wsi dopiero w 1949 r. Aby możliwy był prawdziwy rozwój konieczna była jednak zmiana mentalnościowa – i rozumna strategia wypracowana za zgodą lokalnej społeczności.