Na niedzielę – Ustroń?

W Beskidzie Śląskim mamy dwie nowe kolejki: jedną w centrum Wisły, obok skoczni, drugą w Ustroniu Poniwcu, na siodle między Wielką i Małą Czantorią.

W Poniwcu można jak na razie nawet w niedzielę jeździć zupełnie bez czekania i, co ważne, to chyba najtańsza kolejka w okolicy – napisał do mnie stały czytelnik (i zapalony narciarz) pan Andrzej.DCIM100MEDIA
 
Ustroń, a konkretnie Czantoria, to ważne i dla mnie miejsce. Lata temu, jeszcze w licealno-studenckich czasach, często, czasem co weekend, jeździłem tam na narty. Na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku (ale to brzmi!) z Krakowa w każdą sobotę i niedzielę kursował do Wisły (właśnie via Ustroń) specjalny, przeznaczony głównie dla narciarzy pociąg.

Wyjeżdżało się bodaj o 6.05, a na stację Ustroń Polana, tuż pod krzesełkami na Czantorię, docierało się około 9.30. Wtedy wystarczało przejść ulicę, by dostać się na tę piękną górę (z równie zachwycającymi widokami) – i można było jeździć aż do końca pracy wyciągów (na szczycie był jeszcze dość długi orczyk), bo pociąg powrotny odjeżdżał dopiero przed 17. A że trasy, choć niezbyt trudne, były przyzwoite (o ratrakach nie było oczywiście mowy), wyprawy były zawsze udane (i tanie). Wstyd przyznać, ale od lat na Czantorii nie byłem, choć oczywiście czytałem o niedawnych inwestycjach w tamtejszą narciarską infrastrukturę (inna rzecz, że bezpośredniego połączenia kolejowego dawno już nie ma, a podróż z przesiadkami zajęłaby dziś co najmniej ok. 4 godziny).

Tak czy tak Pan Andrzej przysłał również kronikarską relację (i zdjęcia) ze swojego ostatniego wypadu do Poniwca – w ostatnią niedzielę właśnie. Przytaczam w całości (dziękując przy okazji), bo warto:

„Dojazd. Oznakowanie jest, ale trochę mylące. Potrzebne dobre opony i doświadczenie w jeździe po górach zimą. Wczoraj (niedziela) jakieś 500 m przed stacją na ostrym podjeździe zrobił się korek, bo jakiś ślimok zatrzymał się pod górkę. Narciarze musieli go wypychać. Parkingi są, można podjechać dosłowne do stoku.

Na dole jest punkt gastronomiczny, w bezpośredniej bliskości stoku. Wypożyczalnia i toalety pod stacją, wpuszczone w grunt. Niestety, posadzki kolejny ślimok zaprojektował z płytek marmurowych. Nie muszę pisać, jak to niebezpieczne, chociaż położono gumowe wycieraczki.

Kolejka ma 800 m długości. Na mój gust trochę wolno jedzie, wykonawca Bartolet (jeśli dobrze pamiętam). Wsiadanie i wysiadanie bardzo wygodne dla dzieci, krzesełka jadą nisko.

Trasa dla średnio zaawansowanych, trudność podobna do Czantorii, chociaż wnuczka (10 x na nartach) i córka (pierwszy raz od 15 lat) nie miały problemów. Robiliśmy kółko w ok. 13 minut. Trasa średnio przygotowana, pod nawianym sypkim śniegiem było sporo lodu luźnych kawałków lodu.

DCIM100MEDIA

Różnica poziomów 250 m na długości ok. 800 m.

Wyciąg był zapełniony na ok. 20 proc., na trasie luzy, chyba to powodowało, że nie zauważyłem upadków. Ale obawiam się, że przy pełnej mocy przewozowej na trasie mogłoby być niebezpiecznie, bo jest trochę za wąsko.

Ceny niskie: dwie godziny – 35 zł, cztery godziny lub między godzinami 8 a 13 – 55 zł. To chyba najtaniej w Beskidach. Szkoda, że nie ma na przykład trzech godzin za 45 zł (akurat nam to odpowiada ze względów rodzinnych).

Nie wiem, dlaczego tak mało narciarzy tam przyjeżdża: czy sprawia to trudność trasy, czy trudność dojazdu”.

W każdym razie Małej Czantorii, bo tak nazywany jest też ponoć Poniwiec, warto życzyć powodzenia – jak zresztą każdej nowej stacji w kraju.