Marilleva, czyli przednie narty z przednim jedzeniem w tle

Skoro o trasach Skiarea Campiglio Dolomiti di Brenta było w dwóch poprzednich relacjach, to pora na parę słów o miejscowej kuchni – a konkretnie o potrawach serwowanych w schroniskach i restauracjach Marillevy i Madonny di Campiglio.

Oczywiście wybór jest absolutnie subiektywny i ograniczony do miejsc odwiedzonych w ciągu tygodniowego pobytu.

I tak, znakomite pizzoccheri serwują w schronisku Orgo Bruno na grani dzielącej obszar Marillevy i Folgariidy od Madonny. Ten specjał z sąsiedniego regionu Valtellina kosztuje 8,5 euro. Ale szczytem jest tam przygotowywana na oczach gości przez niebywale sprawnego kucharza (wypiekana oczywiście w kamiennym i opalanym drewnem piecu) pizza, a zwłaszcza lokalna Trentino: na cieniutkim cieście, ze stosownie osmolonymi brzegami, a równocześnie minimalnie tylko podpieczonymi speckiem i serem ricotta. Warto skropić ją oliwą z oliwek wzmocnioną papryczkami chili. Za 11 euro bez problemów najedzą się nią trzy osoby. Jest też znak czasów w postaci pizzy Polska z kiełbasą jako głównym składnikiem…

Z kolei w Riffugio Viviani na zboczach Pradalago (czyli już w rejonie Madonny) podają (za 13 euro) sycącą poletę z wielką porcją grzybów (od prawdziwków przez kurki po podgrzybki).

A w barze Cinque Laghi na drugim końcu tego masywu można posilić się gęstą zupą gulaszową (cena sięga wprawdzie 8,5 euro, ale to danie spokojnie wystarczy za cały obiad).

Zaś jeśli ktoś, mieszkając w Marillevie 1400, znudzi się gotowaniem w swoim apartamencie, to najlepszym miejscem na kolację jest chyba restauracja w piwnicach Residence Bucaneve (tuż obok kompleksu Solaria). Przemiły signiore Silvano proponuje tam na przykład rewelacyjne, i jakże oryginalne, jeśli chodzi o kombinację smaków, ravioli z nadzieniem z czerwonych buraków, sera ricotta i ziemniaków polane masłem z makiem.

Wrażenie może zrobić także miejscowy deser pod nazwą Frego Latti, czyli kruche (i niezbyt słodkie) ciasto z migdałami serwowane ze schłodzonym Vino Santo – półsłodkim białym winem z gron zbieranych w październiku, a potem składowanych w przewiewnym zadaszonym miejscu aż do Wielkiego Piątku i dopiero wtedy przetwarzanych na trunek.

Wreszcie kawa: na nią warto udać się do miejsc, w których do parzenia nie używają przemysłowych gatunków typu Lavazza czy Segafredo, lecz tych bardziej oryginalnych. Tak czy tak podwójne espresso kosztuje od 2 do 2,4 euro.