Śniegu pełno w… Katalonii

W miniony weekend w wierchomlańskich Dwóch Dolinach oficjalnie (z udziałem nowego ministra sportu!) rozpoczęto krajowy sezon zimowy 2013 /14. Okazuje się wszelako, że w położonej, było nie było, dużo bardziej na południu Katalonii, inaugurację taką udało się zrobić już tydzień temu.

Jak pisze mi (i dokumentuje zdjęciami) z Hiszpanii Michał Lipski, człowiek odpowiedzialny w Katalonii za organizowanie tam nart dla polskich touroperatorów, formalny początek  sezonu w Pirenejach planowano na 30 listopada. Zasadnie, bo śniegu w okolicy nie poskąpiło. „Najstarsze Catalany nie pamiętają takiej śnieżycy, jaka przeszła przez nadmorskie Lloret” – relacjonuje Michał. A że objęła ona także tamtejsze góry, więc na stokach pojawiło się ponad… półtora metra śniegu.

Chociażby zatem w kompleksie La Molina/Masella można było otworzyć… wszystkie trasy (a poza nimi pojeździć w puchu!).

Rejon ten odległa dzieli od Barcelony (czyli najbliższego lotniska z połączeniami z Polski) 150 km, świetnych skądinąd, dróg.

A proponuje on ponad 135 km tras na wysokości pomiędzy 1700 a 2535 m n.p.m. Przebiegają częściowo po odkrytych, a częściowo po zalesionych zboczach i choć nie są zbyt strome, to urozmaicone terenowo – a więc ciekawe. Zaskakują też widoki – inne od tych spotykanych na tych wysokościach w Alpach.

Inna jest też infrastruktura: stacje nie są tradycyjnymi wioskami, lecz raczej ośrodkami treningowo-turystycznymi, co jednak jakoś nie razi, bo panuje w nich sportowo-młodzieżowa atmosfera.

Skądinąd co rusz rozgrywane są tam zawody: także rangi alpejskich oraz snowboardowych Pucharów Świata. W 2011 r. w La Molina odbyły się nawet mistrzostwa świata FIS w snowboardzie. Pewnie dzięki tym doświadczeniom snowparki ośrodka są doceniane w środowisku nie tylko hiszpańskich deskarzy.

Co ważne: najtaniej jest kupować pobyty za pośrednictwem agencji podróży – można wtedy liczyć na rozmaite zniżki, niedostępne w inny sposób. Przykładowo: sześciodniowy karnet na obszar La Molina normalnie kosztuje 205 euro. Ale jeśli korzysta się z usług niektórych touroperatorów, to za tę samą cenę można pojeździć także na stokach Masella – czyli w całym rejonie zwanym Alp 2500, a nadto przez jeden dzień w sąsiednich ośrodkach Vall de Nuria i Valter 2000 (to jedyna stacja w Pirenejach, z której przy dobrej pogodzie można dostrzec Morze Śródziemne!). W sumie daje to 150 km tras.

Co do nowości tego sezonu: w La Molina w piątki, soboty i w święta można korzystać aż z… trzynastu oświetlonych tras (są wśród nich 4 czerwone, 5 niebieskich, 3 zielone oraz snowpark).

Osobną jakością jest wreszcie kuchnia – zwłaszcza serwowana w mniejszych restauracjach w okolicznych osadach.

A już zupełnie unikalnym miejscem jawi się wspomniana – a nieodległa – Vall De Nuria. Miejsce to trudno nazwać stacją narciarską – choć i na nartach można tam ciekawie pojeździć. Dość wspomnieć, że na narty wychodzi się tam rano niemalże z… kościoła. Ale to temat na osobną opowieść.