Wina niewinnych

Nie mnie oceniać zachowania ludzi, którzy znaleźli się w sytuacji ekstremalnej. A taką jest zawsze wspinaczka wysokogórska. Jeśli ktoś ma do tego prawo, to ci, którzy sami kiedyś mieli podobne doświadczenia. Lecz i ich opinie nie mają waloru niepodważalnych – dowodem dyskusja, która wybuchła wśród ludzi gór po ogłoszeniu raportu komisji Polskiego Związku Alpinizmu. A przecież w składzie tego zespołu znaleźli się ludzie o niekwestionowanej w tym środowisku pozycji – zarówno sportowe, jak moralnej.

Dlatego pewnie najistotniejszą częścią raportu okażą się zalecenia, które miałyby obowiązywać organizatorów i uczestników podobnych wypraw w przyszłości. Powinny być one przedyskutowane z równym zaangażowaniem, jak są komentowane oceny komisji dotyczące winy bądź jej braku podczas ekspedycji na Broad Peak.

Ale zastanowienia warta jest również inna kwestia: współczesnego modelu funkcjonowania himalaizmu – a także innych sportów ekstremalnych. Oto bowiem w coraz większym stopniu – a czasem niemal w pełni – zależne są one od tzw. sponsorów, a w zasadzie od ich działów… public relation. Ci, którzy dają śmiałkom pieniądze na spektakularne wyczyny, chcą coś z tego mieć. Stąd rozmaite wymogi w rodzaju licznych występów w telewizji  (koniecznie w stroju z wielkim logo dobrodzieja) i wywiadów w gazetach, prowadzenia blogów z przygotowań i samych wypraw, publikacji filmów i książek itd.

Najistotniejsze jest jednak nakręcanie presji na sukces: pionierska wyprawa musi się powieść, rekordowy skok musi zostać oddany, trudny przejazd musi zostać wykonany itd.

Bo przecież o planach wie już – dzięki działaniom pr-owców – cały niemal świat. Głupio byłoby odpuścić… No i trudno byłoby wtedy liczyć na pieniądze na kolejną wyprawę, skok czy przejazd. Więc śmiałkowie nawet, jeśli widzą, że warunki są kiepskie albo kondycja nie najlepsza, ryzykują.

Swoją część winy mają oczywiście również media, w swoim tym razem interesie podsycające atmosferę rywalizacji w sportach, których istotą nie jest pokonanie innych lecz siebie.

PS. Sam anonsowałem tu niedawno trwającą właśnie wyprawę w Himalaje znakomitego polskiego skialpinisty Andrzeja Bargiela („Na nartach z ośmiotysięczników”, 2 września b.r. oraz „Jeździć da się prawie wszędzie”, 6 września b.r.). Ufam, że Jędrek – wzór odpowiedzialności i rozsądku w górach (o czym sam miałem okazję się przekonać) – nie ulegnie zabójczej presji. Ale i się o to modlę.