Biegiem na rakietach

W najbliższą sobotę miłośnicy brodzenia w dziewiczym śniegu spotkają się na Hali Rycerzowej w Beskidzie Żywieckim. Okazją będzie już ósma edycja Ogólnopolskiego Biegu na Rakietach Śnieżnych.


Zaczęło się 11 marca 2006 roku. Grupa pasjonatów postanowiła spopularyzować jeden z najlepszych sposobów na poznawanie gór zimą. Jest nim wędrówka na rakietach śnieżnych – metoda kosztująca wprawdzie nieco wysiłku, a czasem i potu, ale też łatwa technicznie, niewymagającą drogiego sprzetu i pozwalająca dotrzeć praktycznie w każde miejsce (oczywiście z poprawką na te zagrożone zejściem lawin).

Zaczęli z rozmachem, zapraszając chętnych na „Pierwszy Międzynarodowy (!) Bieg na Rakietach Śnieżnych”.
Trasą miały być okolice urokliwego schronu na Rycerzowej (1120 m n.p.m.), skądinąd pierwszej w polskich górach bacówki PTTK.

Powstała ona w 1975 r. w ramach inicjatywy wybudowania sieci małych obiektów turystycznych, mogących być przeciwwagą dla dużych schronisk, nastawionych na kwitnącą wtedy turystykę masową. Oprócz Rycerzowej powstały potem m.in. bacówki na Krawcowym Wierchu, w Bartnem, Cisnej, na Maciejowej i Małej Rawce. Bacówki, projektowane przez  Stanisława Karpiela z Zakopanego, były budowane z myślą o turystach indywidualnie odwiedzających góry. Miały być kameralne (max. dwudziestu kilku gości) oraz, w dobrym sensie tego słowa, „prymitywne”, czyli gwarantujące przytulność i „klimatyczność”, ważną dla turystów doświadczonych, wędrujących z plecakiem, dla których możliwość kontaktu z naturą była ważniejsza niż rozmaite wygody. Nie można było też dokonywać rezerwacji, przyjeżdżać na pobyty stacjonarne, ani też w grupach zorganizowanych. Personel stanowić miały dwie osoby, z czego kierownika bacówki musiał wykazywać się znajomością okolicy i doświadczeniem górskim (jednym z jego zadań było udzielanie gościom „fachowych porad turystycznych”).

Podczas Pierwszego Biegu pogoda dopisała: śniegu napadało tyle, że skuter śnieżny, którym do bacówki dotrzeć miał komandor biegu kilka razy utykał w zaspach. Na szlaku z doliny na halę zgubiło się też kilku potencjalnych zawodników. Start trzeba było przełożyć także dlatego, że zasypywało strzałki pokazujące trasę biegu. W końcu jednak zawodnicy ruszyli.

Ku zaskoczeniu niektórych do mety jako pierwsza dociera kobieta – Magdalena Janowska. Co więcej, od samego początku prowadziła ona stawkę, a więc przecierała drogę innym. A ostatni zapisani kandydaci do startu dobrnęli do bacówki już w nocy – osiem godzin po planowanym terminie.

W następnych latach bieg gromadził od 40 do 70 zawodników (po części jest to wynik dość trudnego w zimie podejścia na Rycerzową, a bacówka może przenocować obecnie jedynie 33 osoby).

Teraz start wyznaczono na godzinę 14. Do pokonania jest 2,5 kilometra przy sięgającej około stu metrów różnicy wzniesień. Z panoramą Tatr w tle.