Rok 2012, czyli korzyści z ekstremistów

Miłośnicy nart powinni zapamiętać 2012 rok przynajmniej pod jednym względem: pokazał on dobitnie, jak wiele uprawiający ten sport amatorsko czy nawet tylko czysto rekreacyjnie mogą zyskać od tych, którzy traktują go jako życiową pasję bądź wręcz zawód. Dowodów jest mnóstwo: rocker, buty, nowe emocje z możliwej już niemal dla każdego jazdy w puchu itd.

Wprowadzona w tym sezonie przez firmę Dynastar linia nart Cham z technologią rocker, skonstruowaną w oparciu o sugestie mistrzów freeride’u

O tym, co nawet uczącym się dopiero jeździć narciarzom dała wynaleziona przecież przez mistrzów narciarstwa ekstremalnego technologia rocker pisałem tu już dawno i wiele razy (Pierwszy raz w listopadzie 2010 r.: „Rocker dobry na wszystko”/, a ostatni w październiku 2012: „Rocker na Tuxie”). Bo też i narty z jej użyciem zaczęły (na nowo, bo przecież to w istocie powrót do rozwiązań używanych przez pionierów tej dyscypliny) zastępować tzw. carvingi już kilka sezonów temu. Ale właśnie dopiero teraz z nowinki sprzętowej stały się standardem. Rewolucją spełnioną.

Zatem tylko w skrócie. Narta z rockerem jest i skrętna, i stabilna. Jest dłuższa niż carvingowa, ale uniesione dużo wcześniej niż dotąd dzioby powodują, że gdy leży na śniegu, przylega doń tylko we fragmencie. De facto jest więc… krótsza niż w rzeczywistości. To sprawia, że nawet początkującym łatwo wykonać skręt. Gdy zaś ktoś potrafi jeździć na krawędziach, obszar docisku do śniegu znacząco się wydłuża i sięga niekiedy całej długości narty. To gwarantuje stabilność na twardym podłożu.

Narta z rockerem może być też dużo szersza (także pod butem) i dłuższa niż tradycyjna. To zaś sprawia, że jadąc nawet w bardzo głębokim śniegu narciarz nie musi już – jak dotąd – obciążać tyłów nart, by dzioby nie zapadły się pod powierzchnię. Teraz może jechać w naturalnej, niemal takiej jak na przygotowanej trasie, pozycji – a ta i ułatwia manewrowanie, i jest mniej męcząca. W efekcie puchu mogą kosztować nie tylko narciarze o wyśmienitej technice i kondycji, ale także ci dopiero chcący nauczyć się jazdy terenowej.

Podobnie jest z rozwiązaniami stosowanymi w butach narciarskich. Chodzi chociażby o podeszwy. Każdy jeżdżący w terenie wie, że kiedy trzeba podejść w butach po śniegu (czasem zlodzonym) wąską granią, by dotrzeć do miejsca, w którym zaczyna się wymarzony puch, to sprawą kluczową okazują się trzymające podłoża spody. Właśnie z myślą o narciarzach ekstremalnych producenci butów odeszli od stosowanych przez lata (bo najprostszych technologicznie i najtańszych) skorup z podeszwą z takiego samego tworzywa, z jakiego wykonana jest zasadnicza skorupa buta. Podeszwy do butów freeride’ owych zaczęto więc robić z gumy i wyposażać w bieżnik (często ten najbardziej sprawdzony w turystyce, czyli Vibram). Co więcej: gumowana i bieżnikowana jest często cała powierzchnia podeszwy. W kapitalny sposób ułatwia to podchodzenie – oraz, co nie mniej ważne, poprawia bezpieczeństwo.

Teraz patent ten wprowadza się do niektórych butów przeznaczonych także dla najpopularniejszej grupy all mountain, zakładając, że ich użytkownicy przynajmniej od czasu do czasu zechcą wybrać się poza trasę, a wtedy być może będą musieli podchodzić na nogach w poszukiwaniu dobrego zjazdu.

Buty Lange XT130 z podeszwą ułatwiającą podchodzenie i mającym podobną funkcję mechanizmem ski & hike

Tak jest chociażby w Tecnica Cochise, które wskazywane są jako uzupełnienie słynnych freeride’ owych nart Blizzard Cochise (laureat głównej nagrody targów ISPO 2010). Także najsłynniejsza marka butów narciarskich, czyli Lange, w bieżącym sezonie oferuje aż 8 modeli butów z podeszwą ułatwiającą podchodzenie (linia XT – w tym także modele przeznaczone dla kobiet, bo z nieco niższą cholewką, dopasowaną na dodatek do kształtu kobiecych łydek).

Drugim przydatnym dla każdego rozwiązaniem zaczerpniętym z butów freeride’ owych jest mechanizm ride & walk (w przypadku Lange nazwany ski & hike). Skądinąd dawnymi czasy też bywał stosowany (sam miałem w latach studenckich wyposażone weń buty Dachstein V3). Pozwala on przed podejściem jednym ruchem zwiększyć (nawet do 30 stopni) zakres ruchu cholewki buta, co pozwala na maszerowanie w dużo bardziej naturalnej pozycji niż wtedy, gdy but ustawiony jest w pozycji „ski” (czyli przygotowany do zjazdu).

Wygodne bywa również ograniczenie liczby klamer. Okazuje się, że trzy klamry w zupełności wystarczają, by but dobrze trzymał stopę, a można je dużo szybciej zwalniać i zapinać. Wystarczy tylko zastosować nieco szerszy (od 4 cm) rzep spinający górną partię skorupy. Skądinąd Tecnica w niektórych modelach połączyła w tym sezonie funkcję rzepa i klamry, też mając na względzie wygodę tych, którzy decydują się na podchodzenie.

Na dodatek wszystkie te pomysły pomagają także chociażby w poruszaniu się po śliskiej czasem… podłodze górskiego schroniska czy restauracji.

I wreszcie, last but not least, popularność narciarstwa off piste powoli, bo powoli, ale jednak sprawia, że poprawia się świadomość zagrożeń związanych z przebywaniem w wysokich górach oraz wiedza, jak takim niebezpieczeństwom zapobiegać. Coraz więcej jest punktów informacyjnych o zagrożeniu lawinowym, kursów ratownictwa itp. I to także w Polsce. Coraz częściej też można zobaczyć w górach narciarzy właściwie ubranych, ale też dobrze wyposażonych (detektory, łopaty, sondy, a nawet plecaki z ABS). Co nie znaczy, że nie spotyka się też osobników pozbawionych rozumu. Oby w roku 2013 widać ich było coraz mniej!