Góral Słowak, dwa bratanki?
Obecny właściciel kolejki na Kasprowy Wierch, czyli spółka Polskie Koleje Linowe, potwierdziła, że swoje akcje będzie sprzedawać w pakietach. Niewykluczone zatem, że kupią je zarówno najpoważniejszy inwestor, czyli słowackie konsorcjum Tatry Mountain Resorts, jak wroga mu dotąd grupa finansowa, kierowana przez byłego burmistrza Zakopanego Adama Bachledę-Curusia.
Krakowskie wydanie „Gazety Wyborczej” cytuje komunikat rzecznika prasowego PKP Łukasza Kurpiewskiego tyczący zasad przetargu na PKL (to tzw. spółka-córka PKP): „W drugiej połowie roku do sprzedaży przeznaczone zostanie 100 procent akcji Polskich Kolei Linowych. Nie oznacza to, że w procesie tym brani pod uwagę będą jedynie inwestorzy chcący kupić wszystkie akcje spółki”.
Przypomnijmy (bo wielokrotnie już tu o tym pisałem): przetarg na majątek PKL (w skład którego, prócz wyciągów na Kasprowym, wchodzą też inne kolejki oraz związane z nimi nieruchomości w Zakopanem oraz w Szczawnicy, Krynicy, Zawoi i Czernichowie) jest zapowiadany od dawna. Kilkakrotnie był jednak odwoływany, bo kiedy chęć zakupu PKL zgłosili Słowacy, wybuchły protesty pod hasłem „obrony dobra narodowego”, którym mają być zwłaszcza tereny narciarskie na Kasprowym Wierchu.
TMR to największa firma z branży turystycznej na Słowacji: jest właścicielem stacji zimowych w Jasnej (Chopok), Szczyrbskim Plesie i Tatrzańskiej Łomnicy oraz Tatralandii, czyli ośrodka z basenami termalnymi w Liptowskim Mikulaszu. Wszystkie je unowocześnia i rozbudowuje (m.in. w grudniu, po latach przerwy, połączone zostaną wyciągami północne i południowe stoki Chopoka). W 2011 roku przychody TMR wyniosły 38,7 mln euro, a zysk 12,2 mln euro.
Słowacy zapewniają, że na podobne inwestycje gotowi są w Polsce, a w efektem mógłby być obszar narciarski o poziomie porównywalnym do alpejskich. Deklarują przy tym, że będą respektować interesy społeczności lokalnych. Umowy z TMR podpisały już Szczawnica, Krynica, Zawoja i Czernichów koło Żywca. Mają w nich zagwarantowane prawo weta wobec decyzji, które uznają za szkodliwe dla strategii rozwoju swoich miejscowości.
Zakopane do konsorcjum nie przystąpiło, choć prezes TMR Bohus Hlavaty oferował miastu podobne zasady współpracy. Więcej, by zapobiec przejęciu kolejki na Kasprowy tamtejsi radni (oraz sąsiednie gminy Poronin, Bukowina Tatrzańska i Kościelisko) powołały spółkę Polskie Koleje Górskie. Ale że nie ma ona wystarczających funduszy (wedle nieoficjalnych szacunków PKL może kosztować ponad 100 mln zł, a w budżetach gmin nie planowano takich wydatków), chce wypuścić obligacje i dopiero ze zdobytymi w taki sposób pieniędzmi stanąć do przetargu.
Dwa tygodnie temu zamiar walki o kolejkę na Kasprowy zgłosił ex-burmistrz Zakopanego (i jeden z najbogatszych Polaków) Adam Bachleda-Curuś i związani z nim lokalni biznesmeni. Ogłosił – oczywiście również pod hasłem obrony rodzimego dziedzictwa – że przystępuje do tworzenia grupy kapitałowej, zdolnej do kupienia PKL.
Rzecz w tym, że kolejnym terminem przetargu miał być wrzesień. Szans na zebranie środków praktycznie zatem nie ma, nawet gdyby spółka samorządowa połączyła siły z miejscowymi inwestorami. Niewykluczone jednak, że najnowszy komunikat PKP jest wstępem do ponownego odroczenia rozstrzygnięcia w nadziei na „zakopiańsko-słowackie” porozumienie i… lepszą cenę.
Pytanie tylko, jak miałaby potem funkcjonować firma o takiej strukturze własności i tak burzliwym rodowodzie? Niby dlaczego też rodzimi przedsiębiorcy mieliby prowadzić bardziej odpowiedzialną strategię czy też mniej agresywną strategię inwestycyjną niż słowaccy? Obecny wygląd miasta nastraja pesymistycznie. Nie można na dodatek zapominać o roli i stanowisku Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Ale że jakieś decyzje odnośnie losów najsłynniejszej polskiej narciarskiej góry trzeba podjąć, jest pewne.