Fala lawin

Dwa ostatnie weekendy były, jeśli chodzi o wypadki lawinowe, najgorszymi od wielu lat – alarmują górskie służby ratownicze z Francji i Szwajcarii. Faktycznie: w serii lawin w tamtejszych Alpach w drugiej połowie marca zginęło aż 13 osób. Znamienne, że wśród ofiar byli też doświadczeni narciarze, a nawet ratownicy górscy.

Najpierw w ciągu trzech dni weekendu między 18 a 20 marca w Alpach francuskich w dziewięciu różnych miejscach (w tym znanych w Polsce kurortach Val d’Isere, Les Arcs, La Norma i Meribel) w lawinach zginęło ośmiu narciarzy, czterech zostało rannych, a jedną osobę uznano za zaginioną.

Jednego z zasypanych wprawdzie odkopano spod śniegu, miał bowiem detektor lawinowy Pieps, jednak reanimacja na nic się zdała.  Ciała jednej z ofiar nie udało się odnaleźć. Za zaginionego uznano Rosjanina, który samotnie zjeżdżał poza trasami z Mont du Vallon w Trzech Dolinach – świadkowie widzieli tylko, jak pochłonęła go olbrzymia lawina; ratownicy oceniają, że jej czoło ma ok. 5 metrów wysokości; na dodatek lawinisko znajduje się w terenie wciąż niebezpiecznym.

 Lawinisko w Mont du Vallon (fot. Niall Mc Kelvie, PisteHors.com)

Ofiary to miłośnicy freeride’u lub skitouringu, ale także zawodowy ratownik górski (został porwany przez lawinę razem z trzema innymi członkami profesjonalnego patrolu narciarskiego i zginął od samego uderzenia śniegu, jego towarzyszom udało się uratować).

Wielkie lawiny zeszły także w kilku innych miejscach (m.in. w Val Thorens), szczęśliwie jednak najprawdopodobniej nikt nie znalazł się w ich zasięgu.

W sumie w Alpach francuskich lawiny pochłonęły już w tym sezonie 25 osób.

Z kolei podczas minionego weekendu lawina na zachodnim zboczu Croix de Tsousse w szwajcarskim kantonie Valais pochłonęła 11-osobową grupę członków Francuskiego Klubu Alpejskiego. Siedmiu z nich poruszało się na rakietach śnieżnych, dwóch na nartach tourowych. Pod śniegiem znalazło się aż 10 osób – jednemu z uczestników wyprawy udało się uciec przed śniegiem i to on zawiadomił służby ratownicze. W akcji brało udział aż 10 helikopterów, 20 doświadczonych zespołów ratowniczych i 8 psów lawinowych. Lawinisko miało 300 metrów długości i 40 metrów szerokości. Wszyscy zasypani mieli detektory Pieps, mimo to udało się odkopać tylko dziewięciu z nich (jedną osobę uznano w efekcie za zaginioną) – z których 4 były martwe, a 5 poważnie rannych. W tej okolicy zagrożenie lawinowe określano tego dnia na 3/5 (choć tyczyło to nieco wyższych partii gór niż ta, po której szła feralna grupa).

Znamienne, że do niektórych z wypadków doszło na popularnych trasach skitourowych. Lawiny schodziły przy tym nawet na niezbyt stromych (poniżej 30 stopni nachylenia) stokach. Równocześnie w wielu stacjach ogłoszony był właśnie trzeci (z pięciu) – czyli znaczny – stopień zagrożenia lawinowego. Praktycznie od początku sezonu eksperci przestrzegają, że z racji sekwencji pogody jest on wyjątkowo niebezpieczny: praktycznie wszędzie podłoże jest twarde i zlodzone, ewentualne opady świeżego śniegu nie mają szans, by się z nim związać, a silne wiatry tworzą groźne nawisy lub też wypełniają żleby i miejsca wklęsłe luźnym śniegiem.