Późne narty: Francja

Zwykle to we Francji można było najdłużej w Alpach pojeździć na nartach bądź snowboardzie. W tym sezonie jednak niektóre tamtejsze lodowce wedle planu zostaną zamknięte już po najbliższym weekendzie.

Tak ma być choćby w popularnym w Polsce Les 2 Alpes. Nie wiadomo zresztą dlaczego, bo po opadach w minionym tygodniu jest tam mnóstwo śniegu: 190 cm na wysokości 3200 m n.p.m., a 110 cm w samej stacji. Na razie więc wciąż otwartych jest więc 73 z 94 tras.

Tylko do 25 kwietnia udostępnione mają być również stoki w Alpe d’Huez, gdzie na lodowcu Sarenne jest aż 230 cm (też dopadało w ostatnim tygodniu) oraz w La Plagne – choć na lodowcu Bellcote jest 230 cm śniegu.

Szczęśliwie dłużej – bo do 2 maja – działać będą wyciągi w moim ulubionym regionie Espace Killy (czyli w Tignes i Val d’Isere). Na lodowcu Grande Motte jest 175 cm śniegu, a w samym Tignes – 75 cm. Czynnych jest 150 km nartostrad. W sąsiednim Val d’Isere na lodowcu Pissaias leży prawie 2 metry śniegu (a w samym Val – ponad 80 cm) i można jeździć prawie po całym obszarze stacji (m.in. na rewelacyjnych tam terenach poza trasami).

 W drodze na off piste w Val d’Isere (wiosna ub. roku)

Aż do 9 maja można będzie korzystać ze zboczy Val Thorens w Trzech Dolinach. A warunki są tam idealne: ostatni raz padało w niedzielę i na lodowcu Peclet zalega prawie 2 metry śniegu. W samej stacji (położonej najwyżej w Europie, bo na wysokości 2300 m n.p.m.) jest go 105 cm.  Nic dziwnego, że da się jeździć po wszystkich tamtejszych trasach (łącznie to 140 km). Oraz oczywiście poza nimi!

Dlaczego wiele francuskich stacji tak wcześnie zaplanowało zakończenie tego sezonu? Swoje zrobił pewnie strach przed ryzykiem związanym z kryzysem gospodarczym. Wszak decyzje o tym, jak długo czynne będą w sezonie 2009/2010 wyciągi podejmowano latem ub. roku, gdy dominowało przekonanie, że stagnacja w światowej gospodarce – ze wszystkimi swoimi skutkami, w tym zastojem w branży turystycznej – potrwa jeszcze długo.

Ale znaczenie mogła mieć także mocno zróżnicowana pogoda w ostatnich latach – i groźba braku śniegu. Tyle że choć mijająca zima też zaskakiwała radykalnymi zmianami aury (i pokrywy śnieżnej), to okazuje się, że jeździć dałoby się jeszcze długo.