Ekolodzy (znów) blokują

„Uzdrowisko jest zagrożone!” – alarmują ekolodzy ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i domagają się wstrzymania rozpoczętej właśnie budowy stacji narciarskiej nad górującym nad Piwniczną Kicarzu (704 m n.p.m.). Niedawno naciski tej samej organizacji doprowadziły do odłożenia przez Tatrzański Park Narodowy decyzji o udostępnieniu narciarzom i snowboardzistom części stoków w okolicy Kasprowego Wierchu (por. „Różne twarze Kasprowego”, 23 lutego 2010 r.)

Pomysł wybudowania na zachodnich stokach Kicarza ośrodka narciarskiego (w planach są dwa wyciągi, instalacje do zaśnieżania tras oraz zaplecze gastronomiczne) ma długą historię. Najpierw de facto blokowały go poprzednie władze Piwnicznej. Wiosną ub. roku zostały jednak odwołane w drodze referendum. Mieszkańcy zarzucali im m.in. niegospodarność. Nowa ekipa uznała, że sporty zimowe mogą być drugą – obok walorów uzdrowiskowych – szansą dla miasteczka. Za przykład podawały m.in. pobliską Wierchomlę oraz Krynicę. Stąd przychylność dla spółki Stacja Narciarska Kicarz.

Inwestorzy twierdzą, że przed rozpoczęciem prac przeprowadzili wszystkie wymagane badania i mają wszelkie niezbędne pozwolenia. Powołują się również na uzgodnienia z Popradzkim Parkiem Krajobrazowym. Dlatego zaczęli już wycinkę drzew. Chcą zdążyć z nią nim zacznie się okres lęgowy zwierząt. 

 Dolina Popradu i Kicarz (jeszcze przed rozpoczęciem wycinki drzew)

Ekolodzy żądają jednak, by prokuratura sprawdziła zasadność zgody na inwestycję. Lider Pracowni na rzecz Wszystkich Istot przekonuje w „Gazecie w Krakowie”, że stoki Kicarza leżą w tzw. strefie B ochrony uzdrowiska i obowiązuje tam całkowity zakaz wycinania drzew oraz prowadzenia prac powodujących niekorzystną zmianę stosunków wodnych.

Inwestycji obawia się również Zakład Butelkowania Naturalnej Wody Mineralnej „Piwniczanka”. Przywołuje ostrzeżenia naukowców, wedle których wycinka drzew i prace ziemne na stokach góry mogą doprowadzić do ucieczki dwutlenku węgla i pogorszenia jakości wód mineralnych, których źródła położone są właśnie u podnóża Kicarza. Ponadto, jeśli armatki śnieżne będą zaopatrywane wodą z Popradu, to zanieczyszczenia z rzeki mogą trafić do źródeł. Słynną „Piwniczankę” mogą też brudzić substancje chemiczne używane przy sztucznym naśnieżaniu.

Ministerstwo Zdrowia, które nadzoruje uzdrowiska, przyznaje, że inwestor nie przedstawił ekspertyzy hydrogeologicznej dotyczącej oddziaływania planowanych tras narciarskich. A dopiero ona pozwoliłaby wykluczyć wpływ inwestycji na stan wód leczniczych.

Przeciwnicy budowy stacji podnoszą wreszcie, że niedaleko Piwnicznej są znacznie większe stacja zimowe w Wierchomli i Krynicy, na tle których kompleks na Kicarzu nie będzie się niczym wyróżniać. Autem Piwnicznej są za to jej unikalne wody mineralne. Ich utrata byłaby w dłuższej perspektywie dużo większą stratą dla uzdrowiska niż ewentualny zysk ze sportów zimowych – mówią jednym głosem w lokalnych mediach ekolodzy i przedstawiciele „Piwniczanki”.

Inwestorzy odpowiadają, że na stoku zainstalowane będą dreny odprowadzające wodę z powrotem do Popradu, więc źródłom nic nie grozi. Zarzuty ekologów uważają więc za „mocno wydumane”. Zastanawiają się też, dlaczego protesty pojawiły się w chwili, kiedy na inwestycje wydali już kilkanaście milionów.

Sprawę zbadać ma teraz wojewoda małopolski.

I dobrze, bo sprawa Kicarza nie jest tak jednoznaczna, jak Kasprowego Wierchu, gdzie sprzeciw ekologów wydaje się być kompletnie nieuzadniony (wszak nawet fachowcy z Tatrzańskiego Parku Narodowego wykluczyli negatywne skutki udostępnienia jego okolic miłośnikom jazdy poza trasami).

.